piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 10

          HEJ, HEJ. Dzisiaj jest premiera. Dzisiaj jest teledysk do Midnight Memorise. Siedzę nakręcona w sumie od rana. Nabijamy rekord hmm? Z tej okazji dodaję następny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Tak samo mam nadzieję że teledysk będzie super.


          Kolejny nudny, szary dzień. Chłopcy od tygodnia jeżdżą po koncertach. Pomimo dopiero tygodniowego braku mojego chłopaka, tęsknota dosłownie zżerała mnie od środka. Jak na razie nie mieliśmy czasu by ze sobą porozmawiać chociaż pięć minut, jednak nie miałam mu tego za złe. Wiedziałam, że robi to co kocha i w 100% go popierałam choć nie ukrywam, że jest mi odrobinę smutno gdy nie mogę usłyszeć jego głosu, zobaczyć uśmiechu lub tych wspaniałych tęczówek. Jednak to nie wszystko. Jest jeszcze Miranda. Ostatnio kilka razy do mnie pisała z prośbą, prawie wręcz rozkazem, o spotkanie. Na wszelkie sposoby próbowałam się wykręcać i wymyślałam co raz to nowsze kłamstwa. Wiedziałam również, że prędzej czy później się spotkamy, przypadkiem może celowo. Jednak wolałam żeby to się stało jak najpóźniej. Niestety nie wiedziałam że najgorsze jeszcze przede mną.


***

          O matko, komu się wzięło na odwiedziny? Pomyślałam gdy tylko dźwięk dzwonka wyprowadził mnie z krainy snów. Schodząc na dół przeklinałam na przybysza budzącego mnie o 8:00. Otworzyłam drzwi za którymi stał młody mężczyzna. Miał niewiele ponad 23 lata.

-Dzień dobry. Czy panna Keith Scott?
-Tak w czym mogę pomóc?
-Poproszono mnie bym dostarczył list pod ten właśnie adres.- powiedział podając mi średniej wielkości kopertę
-Dobrze, dziękuję.- powiedziałam po czym chłopak się oddalił a ja odłożyłam kopertę na stół w salonie.

          Następnym moim "przystankiem" było moje kochane łóżko które postanowiłam jeszcze przez jakiś czas pozajmować.

***4,5 h później***

          Tym razem mój sen przerwały wpadające promienie słoneczne. Przeciągnęłam się wciąż leżąc i po chwili skierowałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i wykonałam inne poranne czynności. Następnie w ręczniku z powrotem znalazłam się w sypialni. Z komody wyciągnęłam czarną bieliznę która po chwili znajdowała się na moim ciele zasłaniając wszelkie intymne miejsca. Po chwili ubrana schodziłam do kuchni. Przygotowawszy sobie śniadanie usiadłam w salonie przed telewizorem powoli spożywając posiłek. Po jakimś czasie mój wzrok padł na dostarczone mi rano papiery. Całkowicie o nich zapomniałam. Wzięłam je więc do ręki i odpakowałam. W środku był jeden dość poważnie wyglądający list. Zaczęłam go czytać powoli i uważnie a z każdym słowem w  moich oczach gromadziło się co raz to więcej łez.

***W tym samym czasie. Oczami Nialla***

          Nareszcie chwila wytchnienia. To był jeden z najbardziej męczących tygodni w moim życiu. Niestety to dopiero początek. Cóż sam sobie wybrałem takie życie. Nie żebym żałował. Wręcz przeciwnie, uwielbiam to robić choć czasem człowiek może mieć dość. Z resztą nie ważne. W końcu mogłem zadzwonić do Keith. Cały tydzień bez jej głosu, widoku to po prostu męczarnia. Strasznie tęskniłem ale jednak mogę z nią w końcu porozmawiać. Szybko wystukałem jej numer w telefonie po czym nacisnąłem zieloną słuchawkę. Odebrała po kilku sygnałach jednak ton jej głosu lekko mnie zmartwił.

-Hej słońce coś się stało?
-Niall? Nie skąd. Cieszę się, że dzwonisz.
-Ja też. Płakałaś?
-Nie, tylko uderzyłam się w kolano i troszkę mnie boli- wiedziałem, że skłamała jednak nie drążyłem tego tematu.
-Hmm... dobrze. Jak się trzymasz. Tęsknię za tobą.
-Wszystko w porządku. Ja również tęsknię.

          Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy ok. godziny. Brakowało mi jej naprawdę. Musiałem jednak kończyć. Chciałem się jeszcze przespać. Jutro z samego rana kolejne przygotowania, a wieczorem kolejny koncert. Tylko nie zrozumcie mnie źle kochamy naszych fanów i uwielbiamy śpiewać.
Martwiłem się jednak o Keith. Przez telefon brzmiała jakoś tak smutno i jeszcze ten płacz. Najgorsze jest to, że gdy mnie potrzebuje ja jestem tysiące kilometrów od niej i nie mogę jej pocieszyć, przytulić, wesprzeć. Mimo to wiem że jest silna i miałem nadzieję, że poradzi sobie nawet jeśli ja nie mogę jej pomóc.

***Oczami Keith*** 

          Gdy tylko zakończyłam połączenie z moich oczu popłynęła kolejna fala słonych łez. Nie mogłam i nawet nie chciałam ich powstrzymywać. Potrzebowałam po prostu dać upust swoim emocją. Wzięłam pierwsza lepszą poduszkę z brzegu i mocno przyłożyłam do twarzy. Chciałam krzyczeć a żeby nie niepokoić sąsiadów zrobiłam to właśnie w tą miękką poduszkę. Gdy się troszkę opanowałam jeszcze raz spojrzałam na kawałek papieru leżący teraz na podłodze.

Szanowna panno Scott
z żalem informujemy o tragicznej stracie jaką jest śmierć pani Jean Scott. Ostatnie pożegnanie i pogrzeb odbędzie się dnia 14 Czerwca. Prosimy aby na ten czas znalazła się panna na miejscu. Po uroczystości odczytany zostanie testament zmarłej w czasie czego również wymagana jest panny obecność.
Przesyłamy szczere kondolencje
(Podpis)

           Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Ona... nie żyje. Odeszła.Teraz jestem sama, sama bez jakiegokolwiek wsparcia. Ale przecież mam jeszcze Nialla, chłopaków. Jednak to nie to samo. Ostatnia osoba*, odeszła.
Gdy blondyn do mnie zadzwonił troszkę poprawiło mi to humor. Nie wiem jak ale wiedział, że coś się dzieje. Mój kochany. Ja jednak wolę go nie martwić.
Powoli już dochodziłam do siebie. Pierwszy szok po przeczytaniu listu powoli minął. Wstałam z tej kanapy i pobiegłam do pokoju. Tam wzięłam laptopa. Po włączeniu go zabukowałam najszybciej wylatujący do Polski, samolot. Był on za 2 godziny więc zaczęłam pakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Po kilku minutach już schodziłam na dół. Wcześniej jeszcze się przebrałam i zapakowawszy torbę do bagażnika odjechałam, wcześniej zamówioną taksówką, na lotnisko. Droga zajęła mi dłużej niż przewidywałam ale ostatecznie szybko przeszłam przez odprawę i wsiadłam do samolotu. Po paru minutach już byliśmy w powietrzu. Byłam zmęczona tym wszystkim więc gdy tylko przemknęłam powieki odpłynęłam w krainę snów. Po jakimś czasie zostałam obudzona przez uderzenie kół samolotu o twarde podłoże. Zaczęłam się powoli zbierać. Jako ostatnia z towarzyszących mi w czasie lotu, pasażerów opuściłam lotnisko. Postanowiłam, że na czas mojego pobytu tutaj zatrzymam się w moim starym domu. Na szczęście miałam zapasowe klucze. Niedługo potem byłam już pod drzwiami. Zanim jednak otworzyłam drzwi ogarnął mnie lekki niepokój. Bałam się przekroczyć próg mieszkania jednak w końcu się odważyłam. Torbę zostawiłam na razie na ganku a sama skierowałam się w stronę salonu. W całym domu było cicho, spokojnie.Coś cały czas mnie niepokoiło. Zaczęłam zaglądać po kolei do wszystkich pomieszczeń. Nie było mnie tu tak dawno jednak nic się nie zmieniło. W ciąż jest tu przytulnie jednak brakuje mi śmiechu mamy rozchodzącego się po domu, zawsze grającej muzyki i zapachu różnych ciast, muffinek, które non stop piekła moja rodzicielka. Weszłam do swojego starego pokoju. Było tu dość ponuro. Na ścianach nie było moich rysunków, plakatów które zabrałam ze sobą do Londynu. Szafki i komody również były puste. Łóżko było elegancko zasłane a w koncie nie stała już moja gitara. Wszystkie półki opróżnione zostały ze wszystkich książek i zeszytów z moimi notatkami i starymi tekstami. Następny kierunek obrałam na sypialnię mojej mamy. Zanim otworzyłam drzwi wzięłam kilka głębokich oddechów i po chwili naciskałam klamkę. W pokoju nadal było czuć perfumy które zawsze używała mama. Podeszłam do półki na której było nasze wspólne zdjęcie. Zaraz obok leżała mała pozytywka. Po otwarciu jej po pokoju rozniosła się delikatna melodia której towarzyszyła mała baletnica kręcąca się w kółko. Pod nią leżał mały wisiorek. Był to niewielki, złoty napis "Forever". Okręcałam go w dłoniach a następnie zapięłam na szyi. Jeszcze raz wzięłam wisiorek w dłonie i spojrzałam na niego. Pamiątka po niej. Uśmiechnęłam się do siebie a następnie odwróciłam. Mój wzrok skierowałam na łóżko. Coś mnie zaniepokoiło więc podeszłam do niego i odchyliłam kołdrę. W następnej chwili zbiegałam szybko na dół a z oczu znów wydostawały się słone łzy. Teraz na pewno nie dam rady tam zostać nie po tym co zobaczyłam. Wybiegłam z domu zamykając uprzednio drzwi na klucz i z walizką w ręku poszłam do najbliższego hotelu. Na szczęście tam gdzie postanowiłam się zatrzymać mieli całkiem ładne wolne pokoje. Gdy już byłam w jednym z nich usiadłam na łóżku. Głowę schowałam w ręce a łzy powoli skapywały na kolana. Przed oczami miałam tylko ten jeden widok. Widok wielkiej czerwonej plamy rozlanej na śnieżnobiałym prześcieradle. Plamy z krwi. 


~.~


Wiem, że to może trochę dołujące jak miało być z okazji premiery ale akurat tak mi wypadło. Mam nadzieję jednak, że jest OK.

2 komentarze:

  1. Super ! Znalazłam twojego bloga dzisiaj i naprawde mi się podoba ! ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń