środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 9

          W ostatniej chwili podbiegłam do Harry'ego i chwyciłam jego dłoń. Odwrócił się i tym razem chciał uderzyć mnie ale na szczęście się opanował. Stanęłam koło blondyna a loczek spojrzał na niego wzrokiem pełnym furii. 

-Co ci odwaliło!- krzyknął blondyn
-Mi!? Chyba tobie!
-Hazz. Spokojnie.- powiedziałam
-Jak mam być spokojny kiedy wiem, że ten zdrajca całuje moją dziewczynę. 

          To oni są razem?

-Wiem, że to tak wygląda ale w rzeczywistości to jest całkiem inaczej.
-Czyli jak? Możecie mi to wyjaśnić- mówił nadal wściekły 

          Spojrzałam na Nialla a następnie wskazałam na kanapę dając tym samym znak by usiedli. Gdy tylko zajęli miejsca blondyn znów opowiedział tę historię.

-Nie wierzę wam.- powiedział po zamilknięciu chłopaka
-Mówimy prawdę.
-Nie. Nie będę tego słuchać.- oznajmił i wyszedł trzaskając drzwiami

          Zmartwiona spojrzałam na Irlandczyka który zamyślony wpatrywał się w bliżej nieokreślonym kierunku. 

-Czyli taka jest jej taktyka. Chce nas wszystkich skłócić. Rozkochała w sobie Harry'ego...
-Niall proszę nie mów tak. Wiem, że zrobiła już sporo złego i pewnie jeszcze nie jedno zrobi ale jednak to nadal jest albo raczej jeszcze niedawno, była moja przyjaciółka. Prawie jak siostra i jeszcze się nie do końca z tym pogodziłam.
-Dobrze przepraszam- przytulił mnie- ale co zrobimy z Hazzą?
-Na razie dajmy mu spokój. Jest zdenerwowany zresztą jak my. Po za tym raczej nie prędko będzie chciał z nami rozmawiać.
-Niestety chyba masz rację.


***

          Tak jak przypuszczałam Harry całkowicie się od nas odseparował. Nie rozmawia z nami i udaje, że po prostu nas nie ma, ignoruje. Szczerze? Trochę to boli. Widzieć, że jeden z twoich najlepszych przyjaciół po prostu cię olewa. Nie zamieni z tobą choć jednego słowa. A do tego jeszcze świadomość, że spotyka się z kimś kto z nieznanych przyczyn chce go zniszczyć. Pogrążyć go w cierpieniu i samotności. Niestety a może na szczęście przez cały ten czas nie spotkałam osoby odpowiedzialnej za to wszystko, za to co się wydarzyło i wydarzy. Miranda. Nie raz się już przekonałam, że jest zdolna do wielu rzeczy i nigdy łatwo nie odpuszcza. Naprawdę to na tą myśl ogarniał mnie lekki niepokój. W te kilka dni uświadomiłam sobie jak niewiele wiem o mojej "przyjaciółce". Nigdy nie mówiła wiele o sobie, swoich problemach, przeszłości. Przez to ogarniał mnie jeszcze większy strach, strach przed nieznanym, nieprzewidywalnym. 


***

          Ciche pukanie do drzwi przerwało chwilę mojego spokoju, rozmyślań. Niechętnie poszłam otworzyć lecz już po chwili z uśmiechem przytulałam mojego chłopaka.

-Część słońce. Co tu robisz?
-Przyszedłem odwiedzić swoją dziewczynę. Chyba, że przeszkadzam.
-Nie, jasne, że nie. Wchodź.- wykonał moje polecenie i już po chwili siedział na kanapie w salonie- napijesz się czegoś?
-Soku?
-Pomarańczowy?
-Z chęcią.- po chwili oboje już siedzieliśmy popijając chłodny napój
-Wiesz muszę ci jeszcze coś powiedzieć.- nie powiem troszkę się zdenerwowałam
-Co takiego- spytałam niepewnie

          Chłopak chyba wyczuł moją niepewność ponieważ delikatnie się uśmiechną dodając mi tym trochę otuchy.

-Wiesz bo my z chłopakami niedługo będziemy mieli kilka koncertów i w ogóle.
-Ale co ja mam z tym wspólnego
-Chodzi o to, że będziemy musieli na jakiś czas wyjechać- mówił wciąż unikając ze mną kontaktu wzrokowego
-Jakiś czas...?
-Dwa miesiące- prawie zakrztusiłam się sokiem który właśnie piłam
-A to niedługo to...?
-Za trzy dni.
-A- ale. Czemu mówisz mi to dopiero teraz.- w moi głosie można było wyczuć pretensje jak również smutek
-Przepraszam po  prostu nie chciałem cię martwić.
-I myślałeś, że im później mi to powiesz tym będzie lepiej.
-Nie po prostu ja...
-No co.- nie powiedział nic tylko spuścił głowę

           No cóż, zraniło mnie to trochę. Wstałam więc i szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju. Stanęłam przed oknem.
Widok rozpościerał się na ogromny, tonący w deszczu Tower Bridge. Był to mój ulubiony widok. Deszcz skapujący po chłodnej szybie lub tonący gdzieś w odmętach wielkiej rzeki. Lekko zamazany obraz mostu przypominał mi moje dziecięce marzenia. Gdy jako mała dziewczynka oglądająca zdjęcia z Londynu w tym głównie tego właśnie mostu, obiecywałam sobie, że bez względu na przeciwności kiedyś zamieszkam w tym intrygującym miejscu, pełnym tajemnic. I jak widać udało mi się. Teraz stoję właśnie tu gdzie jako dziecko mogłam wracać tylko za pomocą starych fotografii.                                                                  Ciche kroki dochodzące z korytarza jakby wybudziły mnie z transu. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Irlandczykiem. Błękit jego tęczówek był niepowtarzalny, a jego spojrzenie tak intensywne, hipnotyzujące a zarazem czułe i delikatne. Nic nie mówił tylko patrzył mi prosto w oczy. Pomimo braku słów z tych dwóch głębi dało się wyczytać więcej niż by  ubierać to w słowa. Przybliżył się do mnie niepewnie i z równym wahaniem musnął moje usta. 

-Przepraszam cię. Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham...


~.~


Przepraszam. Rozdział jest krótki ale chciałam coś wstawić. Mimo to liczę, że się spodoba. I przy okazji, pamiętacie. Już za dwa dni, w piątek będzie premiera teledysku do Midnight Memories!!! Cieszę się strasznie razem z moją przyjaciółką. ONE DIRECTION COME TO POLAND.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz