piątek, 21 marca 2014

Rozdział 16

                   Starbucks. Stałem pod tą kawiarnią od dobrych kilku minut, tępo wpatrując się w szyld. To niesamowite jak jedna dziewczyna potrafi odebrać mi pewność siebie. Z każdym spojrzeniem w stronę stojącej za ladą brunetki było go coraz mniej. Choćby nawet całkiem wyparowało nie zamierzam rezygnować z mojego planu. Gdy w końcu zdecydowałem się przekroczyć próg od razu skierowałem się w stronę gdzie aktualnie stała dziewczyna. W tej chwili swoją drobną dłonią przecierała jeden ze stolików lekko wymiętą szmatką. Do moich uszu dobiegły dźwięki piosenki wydobywające się z ust dziewczyny. Uśmiechnąłem  się gdy rozpoznałem w niej jedną z  naszych kawałków. W pewnym momencie się odwróciła i mało na mnie nie wpadła.

-Przepraszam nie zauważyłam...- urwała gdy jej spojrzenie skrzyżowało się z moim

                 Zaśmiałem się cicho dostrzegłszy jej zmieszanie. Na jej policzki wpłynęły szkarłatne rumieńce.

-Nicole- mówiłem powoli- nic się nie stało. Mogłem jakoś dać znać, że wpadnę- przez chwilę nie rozumiała mojej nagłej zmiany tematu
-Z... znasz moje imię?
-List- odpowiedziałem krótko

                 Na to słowo jeszcze bardziej się speszyła i spuściła wzrok.

-No tak.- szepnęła
-Coś się stało?
-Wiesz, nie spodziewałam się, że po tym natknę się na któregoś z was. Trochę mi głupio.
-Nie ma powodu. Wiesz to mi...
-Nicole!- przerwał mi czyjś krzyk- zajmij się pracą!- starsza kobieta mówiła zza lady
-Przepraszam- odpowiedziała jej zmieszana brunetka- muszę iść- tym razem zwróciła się do mnie
-Właściwie to chciałem z tobą pogadać. Kiedy kończysz?
-Jeśli chce ci się czekać to za jakieś pół godziny.- kiwnąłem głową na znak, że to nie problem- zamawiasz coś- zmieniła szybko temat gdy poczuła na sobie spojrzenie szefowej
-Gorącą czekoladę- uśmiechnęła się i odeszła by wrócić dopiero  z moim zamówieniem

                 Czas miną mi dziwnie szybko gdy przypatrywałem się poczynaniom Nicole. Kilka razy nasze spojrzenia się krzyżowały co wywoływało u mnie uśmiech jak i u niej delikatne rumieńce. W końcu podeszła do mnie gotowa do wyjścia. Chwyciłem ja za rękę  i poprowadziłem w stronę parku. Usiedliśmy na ławce i w ciszy przypatrywaliśmy się naturze.

-Jak mnie właściwie znalazłeś- zapytała po chwili
-Mam swoje sposoby- odparłem z chytrym uśmiechem

             Między nami znów zapadła cisza. Dziewczyna wydawała się jakby zbierać myśli. Przypatrywałem jej się z uśmiechem, a gdy to zauważyła kąciki jej ust delikatnie się podniosły.

-Opowiedz mi  coś o sobie- poprosiła
-Jesteś Directioner, prawda?- kiwnęła głową- więc powinnaś sporo o mnie wiedzieć- zaśmiała się
-Niby tak ale wszystko jest z prasy, telewizji. Nigdy nie wiadomo co jest prawdą a co nie. Chciałabym się dowiedzieć czegoś od ciebie. Przecież brukowce nie znają cię lepiej niż ty sam.
-Czasem naprawdę w to wątpię. Ale tyle kłamstw co o nas nawymyślali... dziwi mnie, że jeszcze nas nie zostawiłaś.
-Wiesz dlaczego? Ponieważ nie zakochałam się w wykreowanych przez media, sławnych i rozpieszczonych gwiazdeczkach tylko w piątce utalentowanych chłopaków. Spełniających marzenia, o cudownych, szczerych uśmiechach i chęci pomocy innym. Dajecie innym siłę. Dajecie ją mi- dokończyła prawie niesłyszalnie
-Wow. Jesteś naprawdę wyjątkowa- uśmiechnęła się
-Jak byłam mała to miałam takie marzenia jak wy. Po jakimś czasie uświadomiono mi, że są one bezsensowne i się poddałam.- urwał na chwilę patrząc ze smutkiem w przestrzeń- Jakiś czas później poznałam was. Zaintrygowało mnie z jakim zaangażowaniem dążycie do spełnienia swoich marzeń. Nie poddaliście się i to kazało mi nie wątpić. Starać się dalej by chociaż udowodnić coś sobie- spojrzała na mnie

                  Po prostu odebrało mi mowę. MI! Siedziałem tylko próbując wypatrzeć coś w jej oczach. Jej brązowe tęczówki lśniły milionami błysków gdy promienie słońca padały na jej twarz. Wiatr rozwiewał jej delikatne loczki a idealny uśmiech kontrastował z mieszanymi uczuciami widocznymi w oczach. Była po prostu jak anioł. Anioł który utknął tu na ziemi i nie mogący odnaleźć się w uczuciach, wśród ludzi...


***Oczami Olivie***

                   Wracając ze spaceru cały czas przed oczami miałam ten jeden cytat. Nigdy nie wierzyłam w przypadki ale ten wydawał mi się tak niedorzeczny, absurdalny a jednak wciąż w jakimś stopniu wiarygodny. Gdy w końcu stanęłam przed drzwiami zaniepokoił mnie fakt iż są one otwarte. Byłam pewna, że je zamykałam przed wyjściem. Powoli i po cichu weszłam do środka. Starałam się nie wydawać żadnego choćby najcichszego dźwięku. Na dole było pusto więc skierowałam się na górę skąd zdążyłam już usłyszeć kilka trzasków. Zajrzałam do jednego pokoju, pusto. Drugi to samo. W łazience również nikogo nie zastałam. Gdy miałam już schodzić z powrotem na dół na ramieniu poczułam czyjąś rękę. Przestraszona wymierzyłam mu ostry cios w brzuch. Szybko się odwróciłam gdy rozpoznałam ten głos.

-Za co to?- spytał zwijając się z bólu
-Przepraszam. Nie wiedziałam, że to ty. Miałeś wrócić za tydzień
-Wiem ale Arianie nie przyjechała i...- urwał
-Kto to Arianie?
-To... amm... moja ciocia- jąkał się

                  Coś tu nie grało. Z jednej strony cieszyłam się, że jednak przyjechał ale z drugiej coś mnie niepokoiło w jego powrocie. 

-Nie ufasz mi?- spojrzał mi w oczy
-Ufam.
-Znów zachowujesz się jakoś dziwnie.
-Nie po prostu mnie zaskoczyłeś- próbowałam mówić jak na najpewniej.
-OK. Ale jak już się otrząsnęłaś z szoku a mnie już mniej boli to może przywitasz się ze mną jak należy- uśmiechnął się

                  Zaśmiałam się i niepewnie zbliżyłam do niego. Moje ręce oplotłam wokół jego szyi i złożyłam delikatny pocałunek na ustach.

-Mhh... tylko tyle- spytał robiąc smutne oczka
-Na razie tak...

***Oczami Keith***

                    Kto zna jakiś sposób na nudę. Cokolwiek, błagam. 
Całodniowe siedzenie w łóżku to nie moja bajka. Nudzi mi się strasznie i do tego bolą mnie wszystkie mięśnie. Lepiej się czuję gdy mogę coś robić choćby...

-Hallo- odebrałam dzwoniący telefon
-Keith dobrze, że odebrałaś. Jesteś potrzebna w studiu i to za chwilę mam nadzieję, że masz czas.
-Tak jasne będę za niedługo.
-Świetnie, nie zapomnij stroju.

                   Szybko się rozłączyłam i wyskoczyłam z łóżka. Z szafy wyciągnęłam potrzebne ciuchy i spakowałam je do torby. Po 10 minutach stałam już przebrana na sali czekając na choreografa. Wszedł po chwili z wielkim uśmiechem na twarzy.

-OK jestem. Coś się stało?
-Mam dla ciebie dobre wieści.
-Jeden zespół zgłosił się do nas po jedną tancerkę do nowego teledysku. Poleciłem im ciebie.
-Naprawdę!?- ucieszyłam się

                  Od dość dawna nic nie nagrywałam więc ucieszyła mnie ta wiadomość. Miałam ochotę skakać jak małe dziecko. Z trudem udało mi się jednak powstrzymać ten odruch.

-Tak. Za kilka minut tu przyjdą. Chcą sprawdzić czy się nadajesz i ewentualnie omówić wszystko. Więc ja idę do siebie a ty się rozgrzej. Przyjdę gdy się zjawią.- pokiwałam głową z uśmiechem a gdy tylko zamknęły się za nim drzwi zaczęłam skakać po całej sali. 

                  Skakałam i się śmiałam. Było to raczej nieprofesjonalne ale to mój sposób na rozładowanie emocji. Przynajmniej tych dobrych. Gdy tylko się uspokoiłam zaczęłam swoją rozgrzewkę. Po rozciągnięciu się postanowiłam trochę poćwiczyć. Włączyłam jedną z moich ulubionych piosenek do tańca i zaczęłam wykonywać dobrze znane mi kroki.






Oddech z każdym krokiem staje się co raz bardziej niespokojny. Jednak ciało idealnie współgra z całą resztą.




Muzyka rozbrzmiewa w koło napawając uszy swoim brzmieniem. Komponuje się razem z ruchami.
                    






Taniec to pasja. Możesz ją rozwijać lub tłamsić w środku nie pozwalając jej ujrzeć światła. Taniec to pasja... moja pasja, moje marzenie.






                   Wraz z zakończeniem układu po sali rozniosły się głośne brawa. Zdezorientowana odwróciłam się w stronę drzwi aby zobaczyć choreografa w towarzystwie zespołu. Uśmiechnęłam się na widok znanych mi twarzy.

-Keith poznaj 5 Seconds of Summer... 


~*~


Heej. Rozdział napisany mam nadzieję że się spodoba. Co do zespołu to nie zbyt się w ty orientuję więc wzięłam taki który jest jednym z moich ulubionych.

Czytasz= Komentujesz

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 15



***Rozmowa***


-Charlie musisz mi pomóc kogoś znaleźć.
-Jasne stary. Jak ma na imię?
-Nicole...- urwałem

             Uświadomiłem sobie właśnie że nic o niej nie wiem.

-Cholera to by było chyba na tyle.
-Czyli chcesz żebym znalazł dziewczynę podając mi tylko jej imię.
-Daruj sobie komentarze tylko...
-OK wyluzuj. Gdzie ją spotkałeś i jak wyglądała.
-W parku nie daleko naszego domu. Brązowe, długie i kręcone włosy i do tego brązowe oczy.
-To mi dałeś zadanie. Postaram się pomóc. Chyba nawet wiem jak zacząć. Dobra jak będę coś wiedzieć to zadzwonię.
-Dzięki.

***Koniec roz.***

           Pewnie nie potrzebnie się łudziłem, że ją znajdzie. Szansa, że w tak wielkim mieście wpadnie właśnie na nią... była jak jedna na milion. Jednak cały czas miałem nikłą nadzieję, że będę tą milionową osobą. W tej dziewczynie było coś co nie pozwalało mi o niej zapomnieć. Chciałem ją jeszcze raz zobaczyć, bliżej poznać...
           Postanowiłem jednak nie siedzieć bezczynnie i czekać na coś co być może nie nastąpi. Szybkim ruchem zeskoczyłem z łóżka i zbiegłem na dół. Założyłem czarne converse i wyszedłem z domu. Liczyłem, że może spotkam obiekt moich rozmyślań. To śmieszne. Równie dobrze Nicole mogłaby być napaloną fanką która próbuje się do nas dostać kryjąc się za maską niewinnej dziewczyny. Jednak miała w sobie to coś. Ona nie jest dziewczyną z maską chyba, że nigdy nie założoną.
             Od dwóch godzin chodzę po tym parku. W końcu jednak postanowiłem odpuścić. Wróciłem do domu i za raz ległem na kanapie koło siedzących Zayna i Liama.

-Gdzieś ty się podziewał cały dzień?- spytał brunet
-Szukałem.
-Czego?
-Rozwiązania tajemnicy.- odparłem po czym ruszyłem do swojego pokoju

               Nie okłamałem ich. Nicole była tajemnicą, moją tajemnica którą za wszelką cenę chciałem odkryć. Co kryje się w jej oczach, co ukrywa ten uśmiech choć widziany tylko raz. Jej osobowość, przeszłość... Wszystko składa się w jeden wielki sekret który przybrał formę brunetki. Wielka tajemnica w delikatnej istocie...


***Oczami Olivie***

                Samotność. Jest ona jak wiatr. Na początku spokojny, delikatnie rozwiewa kielichy kwiatów by z chwili na chwilę wzmagać się i dopaść bezbronne płatki. Tak samo jak z ludźmi. Samotność z początku może wydawać się ukojeniem, odpoczynkiem lecz z każdą chwilą, dniem mamy jej dość. Niszczy nas od środka. W pewnym momencie całkiem przejmuje kontrolę na umysłem izolując człowieka od świata. 
                Sama powoli dostawałam bzika siedząc cały dzień na kanapie. Logan nie mógł wrócić jednak to nie znaczy, że mam się zamęczyć w tym domu. Powoli wstałam i już szybszym krokiem przeszłam na górę. Z szafy wyjęłam ubrania, które, według mnie pasowały idealnie na pogodę i mój nastrój. Gdy tylko doprowadziłam się do normalnego stanu wyszłam na krótki spacer. Zwykle zatłoczone uliczki dzisiaj były wyjątkowo puste. Tylko gdzieniegdzie można było dostrzec pojedynczych ludzi tak jak ja zmęczonych siedzeniem w czerech ścianach. Usiadłam pod jednym z drzew w pobliskim parku. Cisza, świeże powietrze. Niby dalej samotność jednak teraz to zupełnie co innego. Tutaj człowiek jest otoczony. Na pierwszy rzut oka można tego nie dostrzec jednak wystarczy się przyjrzeć. Zwierzęta, rośliny, nieliczne dzieci. 
                  Wyciągnęłam moją książkę i pogrążyłam się w lekturze. Możecie sobie pomyśleć, że to dziwne. Wychodzi na dwór żeby sobie poczytać. Jednak dla mnie książka jest jak mój drugi świat. Osobna rzeczywistość pełna tajemnic, napięcia, fantazji i wielu innych. 

-Dlaczego jesteś smutna- podniosłam wzrok znad kartek

                    Przede mną stała mała dziewczynka. Miała nie więcej niż osiem lat i śliczne, blond loczki. Wpatrywała się we mnie zielonymi oczkami czekając na moją odpowiedź.

-Dlaczego uważasz, że jestem smutna?
-Czuję to. Jesteś smutna z jakiegoś powodu. Jednak rozum próbuje to wyprzeć.- wcale nie mówiła jak dziecko

                  Słowa wychodzące z jej ust były mądre, przemyślane i ... pewne. Najdziwniejsze było to, że miała rację.

-To nic takiego. Mój chłopak miał dziś wrócić ale miał coś do załatwienia.
-Uważaj na niego.- ostrzegła
-Dlaczego- zdziwiłam się jej reakcją
-On nie jest ciebie wart. Jesteś mądra i ładna a on tego nie docenia. Zrób coś zanim będzie za późno.

                     Znów to dziwne uczucie. Obawa, ze może ona mówi prawdę, chce przekazać coś ważnego jednocześnie nie mogąc tego nazwać dosłownie. Jednak tą myśl zaraz przesłoniła inna. Przecież to małe dziecko i nie ma pojęcia o czym mówi. Rozum posłuchał niestety tej drugiej jednak w sercu nadal czułam pewien niepokój. Dziewczynka chciała już odchodzić jednak szybko ją zatrzymałam.

-Dlaczego tak mówisz i jak masz na imię?
-Zrób coś zanim będzie za późno.- powtórzyła- na imię mam Blackel.

                        Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować jej już nie było. Zrezygnowana znów powróciłam do książki. W pewnym momencie szeroko otworzyłam oczy oniemiała wpatrując się w kartkę.

"Black Angel inaczej zwany Blackel"

***Oczami Harry'ego***

                Niecierpliwie czekałem na ten jeden telefon albo chociaż jedna głupią wiadomość. Na nic. Cisza jeszcze nigdy mnie tak nie denerwowała. Gdy w końcu usłyszałem upragniony dźwięk biegiem ruszyłem do półki na której leżało urządzenie. Były tam dwie wiadomości. Uśmiechnąłem się szeroko na widok ich treści.
Uśmiech stał się jeszcze szerszy na widok zdjęcia znajdującego się pod spodem. Wykręciłem numer kolegi i po kilku sygnałach mogłem się dowiedzieć więcej.

***Rozmowa***

-Stary nawet nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć.
-Nie trzeba. Dowiedziałem  się też o niej co nieco. Nazywa się Nicole Star i mieszka na Baker Street. Udało mi się ją znaleźć niestety nie wiele można o niej ustalić.
-To i tak sporo. Dzięki jeszcze raz.
-O jeszcze zapomniałbym. Pamiętasz gdzie się spotkaliście co nie? Koło tego parku jest Starbucks. Pracuje tam od wtorku do piątku i czasem  w soboty.
-OK. Cześć.

***Koniec roz.***


                Świetnie, teraz jeszcze muszę  ją jakoś do siebie przekonać. Zależy mi na bliższym poznaniu tej brunetki. Do tego nie potrzebowałem Charlie'ego. Sam chciałem dowiedzieć się czegoś o niej. By mi zaufała...


~*~


               Udało się. Ciężko mi szło z pisaniem tego rozdziału więc w razie jakiś błędów czy bezsensownych zdań z góry przepraszam i proszę o uwagi.

Czytasz = Komentujesz


piątek, 7 marca 2014

Rozdział 14

            Głos w mojej głowie rozpaczliwie próbował dać o sobie znać w czasie gdy usta bruneta już prawie złączyły się z moimi. Jedna moja strona pragnęła poczuć ich smak a druga cały czas próbowała mnie od tego odwieść. Oczy wciąż doszukiwały się ratunku w brązowych tęczówkach wpatrujących się z intensywnością raz w moje błękitne a raz w zaróżowione usta. Niestety, a może na szczęście tę chwilę przerwał mój dzwoniący telefon...


***Rozmowa***

-Cześć skarbie.
-L... Logan?
-Tak. Coś się stało? Czemu wcześniej nie odbierałaś?
-Wszystko w porządku tylko wyciszyłam telefon i nie słyszałam dzwonka.
-Oh... OK. Dzwoniłem ponieważ chciałem cię przeprosić. Wiem, że miałem wrócić dzisiaj ale naprawdę to ważne.
-O... OK. Nie gniewam się. Wiesz muszę kończyć, zadzwonię później.
-Dobrze. Kocham cię.
-K... kochasz?
-Ciebie. Na pewno wszystko w porządku? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
-W najlepszym. Paa...

***Koniec roz.***

          Moja dłoń jeszcze przez parę minut trzymała urządzenie przy uchu w trakcie gdy umysł analizował przed chwilą usłyszane słowa. Ja mam chłopaka. Chłopaka który mnie kocha a ja o mało co go nie zdradziłam. Na chwilę jakbym straciła połączenie z rzeczywistością wróciła dopiero po usłyszeniu dzwonka. Brązowooki działał na mnie w sposób dla mnie nie określony. Wywoływał w moim ciele mieszankę różnych emocji. Właśnie. Zayn. Pomyślałam po czym przeniosłam wzrok na chłopaka. Siedział w pewnej odległości ode mnie. Ręka delikatnie przeczesywała już i tak rozmierzwione włosy a nieobecny wzrok skierowany był w ścianę na przeciw. 

-Ja chyba...- zaczęłam tym samym przykuwając jego uwagę- chyba powinnam już iść- powiedziałam po czym szybko wybiegłam z jego pokoju.

           Na dole zastałam roześmianą piątkę. Keith podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy jednak ten zbladł gdy zobaczyła mój wyraz twarzy.

-Olivie, coś się stało?
-C... co? Nie j... ja będę już szła.
-Czemu? Co jest?
-Nic, naprawdę. Przypomniało mi się, że mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
-OK. Ale jakby coś to jestem do dyspozycji.- uśmiechnęła się pocieszająco
-Dziękuję. Pozdrów chłopaków.- przytuliłam ją i opuściłam mieszkanie.

            Szłam powoli wyjątkowo pustą uliczką. W głowie miałam totalny mętlik. Pełno obrazów przedstawiających mnie i Logana burzyła pojawiająca się wizja niedoszłego pocałunku z Zaynem. Gdyby nie telefon zdradziłabym go. Kogoś kogo kocham. Gdyby to się stało na sumieniu miałabym nie tylko zranienie Logana ale również Perrie, dziewczyny Zayna. Czy on wtedy też nie myślał o swojej partnerce tak jak ja o partnerze. Oboje mamy swoje połówki a jednak prawie połączył nas ten jeden ruch. Jedno zetknięcie. Jedno jest pewne. Szybko nie pozbędę się widoku czekoladowych tęczówek...

***Oczami Harry'ego. Next Day***

            Ostatni dzień był dość męczący. Ale przynajmniej miałem wymówkę by pospać dłużej. Jednak w końcu musiałem ruszyć swoje cztery litery. Powolnym krokiem skierowałem się na dół. Możecie sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie gdy w salonie zastałem naszego menadżera. Siedział na kanapie gadając z Liamem. Odwrócili się oboje gdy usłyszeli jak wchodzę.


-Harry... dobrze że w końcu wstałeś.- powiedział Paul
-O co chodzi?- zaniepokoił mnie ton tej wypowiedzi
-Musimy pogadać- ciągną dalej
-Co znów zrobiłem?
-Nic chodzi bardziej o to co powinieneś zrobić.
-Co takiego?
-No na początek to się ubierz- spojrzałem na siebie

           No tak byłem w samych bokserkach jednak nikt mnie nie uprzedził o tej rannej wizycie. Ślamazarnie znów ruszyłem w stronę schodów. W pokoju z szafy wyciągnąłem pierwszą lepszą parę spodni jak i T-shirt. Następnie znów schody. Taki wysiłek z rana to nie dla mnie. 

-No o czym chciałeś gadać- spytałem siadając na przeciw niego.
-No więc, Modest...
-No nie co oni znów wymyślili?
-Nie przerywaj- podniosłem ręce w obronnym geście- powiem krótko, masz dwa dni na znalezienie dziewczyny albo oni zrobią to za ciebie.- powiedział szybko
-Co! Chyba sobie ze mnie żartujesz!- wstałem ściekły
-Zespół potrzebuje rozgłosu, jakiejś sensacji. Dlatego postanowili, że będzie to twój nowy związek.
-I jak to sobie wyobrażasz. Podejdę do dziewczyny i spytam "Zostaniesz moją dziewczyną ponieważ mój zespół potrzebuje jakiejś zakichanej sensacji!"
-Harry...
-Dajcie wy mi wszyscy święty spokój!- krzyknąłem po czym wyszedłem głośno trzaskając drzwiami.

          Po cholerę wtrącają się w moje prywatne sprawy?! Zresztą która dziewczyna się na to zgodzi? Chociaż jakby tak pomyśleć to byłoby nawet niezłe. Ustawiony związek. O nic nie trzeba się martwić i w każdej chwili można po prostu odejść bez żadnych niepotrzebnych problemów, kłótni. Co ja gadam to chore i tyle. 
Jednak ta myśl nie dawała mi spokoju. Chwilami nawet zastanawiałem się nad przechodzącymi obok dziewczynami. Postanowiłem jednak to wszystko na spokojnie przemyśleć jednak to nie zmienia faktu, że nadal byłem nieco zły na to wszystko. Usiadłem  pod drzewem w parku i zamykając oczy oparłem głowę o pień. Mój spokój nie trwał jednak długo gdyż przerwała go jakaś ciemnowłosa dziewczyna. Na oko była prawie w moim wielu. Duże, niebieskie oczy na które spadały długie, czarne włosy. Ta byłaby nawet niezła.

-Co?- odparłem trochę niegrzecznie
-Ja... ty jesteś Harry Styles?- spytała lekko wystraszona
-Tak i co w związku z tym?
-Chciałam ci to dać- niepewnie podała mi kopertę po czym szybko odeszła
  
           Zdziwiło mnie jej zachowanie. Spojrzałem na kopertę. Nie było na niej żadnego napisu za to w środku znajdowała się niewielka kartka starannie zapisania niebieskim, pochyłym pismem. Zacząłem czytać. Z każdym słowem co raz bardziej żałowałem że tak na nią naskoczyłem. Nie powiem ale zrobiło mi się strasznie głupio.

***


"Cześć. Nazywam się Nicole i jestem Directioner. Wy mnie nie znacie ale ja was tak i to bardzo dobrze. Tego co tu napiszę nie miałabym odwagi powiedzieć prosto w oczy. No więc przede wszystkim, głównym powodem dla którego to robię jest fakt, że... chciałabym wam podziękować. Wiem, że to pewnie dla was dziwne ale pomogliście mi, można powiedzieć, że dosłownie uratowaliście. Moje życie to jedna wielka porażka. Spotkało mnie wiele nieszczęść ale dzięki wam starałam się być silna. Choć były momenty gdy na moim ciele odznaczały się czerwone kreski wasze uśmiechy, piosenki... wy mi pomagaliście. Jesteście wspaniałymi ludźmi i...


-... choćby nawet nieświadomie dajecie ludziom siłę i wsparcie którego im czasem brakuje.- Liam dokończył  czytać
-Wow- podsumował Niall- szkoda mi tej dziewczyny
-Mi też. Ale tak po prostu podeszła i dała ci list. Nic nie mówiła.- zwrócił się do mnie Zayn
-Aa... co?- mówiłem wyrwany z zamyślenia
-Nic nie mówiła?
-Nie. Chyba się mnie przestraszyła. Trochę na nią naskoczyłem i  ledwo w ogóle wydusiła z siebie te kilka słów.
-To po co...
-Byłem zły, nie moja wina, że trafiła akurat na taki moment.
-Naszemu Hazzusiowi coś nie poszło. Za to teraz cały czas zamyślony.

                Wzruszyłem ramionami po czym wstałem i ruszyłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i znów się zamyśliłem. Ta dziewczyna... Nicole naprawdę mnie zaintrygowała. Jej nieśmiałość, tajemniczość. I jeszcze te jej błękitne oczy w których tak wiele się kryje. W jednej chwili podjąłem pewną decyzję. Szybko wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer. Po kilku sekundach odezwała się oczekiwana przeze mnie osoba.

-Charlie, musisz mi pomóc kogoś znaleźć...

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 13

-Przynieść ci coś do picia.
-Nie, dziękuję.
-A do jedzenia może ci zimno.
-Niall po prostu usiądź. Nic mi nie jest.

          Cały Niall.  Zawsze martwi się o innych. Odkąd wróciliśmy z Polski cały czas chce we wszystkim mi pomóc. To naprawdę urocze z jego strony, że się tak troszczy jednak gdybym miała przystać na wszystko co mówi prawdopodobnie nie wychodziłabym w ogóle z łóżka. 

-Dobrze ale powiedz jak będziesz czegoś potrzebowała- przytulił mnie
-Jeśli coś będę chciała to sama mogę sobie to wziąć.
-Ale...
-Mam ręce i nogi. Trzeba robić z nich użytek. 
-Po prostu się martwię- odparł smutno
-Wiem i jestem ci za to bardzo wdzięczna ale nie możesz mnie we wszystkim wyręczać. 
-Dla ciebie mogę zrobić wszystko.- spojrzał mi w oczy
-A ja dla ciebie to nie?- spytałam łamiącym się głosem
-A tak?
-Oczywiście, że tak.- po policzku spłynęła jedna łza
-Kocham cię- starł ją
-Kocham cię.- zbliżył się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek


***Oczami Olivie***

          Londyn. Panująca tu atmosfera pozwala zapomnieć o wszystkim w koło. Zabiegani ludzie. Częste deszcze. Piękne widoki. To miasto chyba nie może się znudzić. Mieszkam tu już od ponad dwóch lat a nadal tak samo mnie zachwyca. Wydaje mi się takie oderwane od rzeczywistości. Jakby czas płynął tu wolniej, całkiem inaczej. Ludzie spiesząc się jednocześnie zachowują spokój i wolny krok. Deszcze jakby cieplejsze, oczyszczają umysł ze wszystkich niepotrzebnych, złych myśli. Pozwalają na zatrzymanie czasu i cieszenie się wolnością. Wszystko tutaj uświadamia nam jakie życie jest piękne, trzeba je wykorzystywać jednocześnie nie spiesząc się. Zatrzymać dla siebie czas. Ofiarować go innym. W końcu jest to najcenniejsze co możesz komuś podarować. Jest to część twojego życia i już nigdy nie wróci.*

Rano obudziły mnie padające na twarz promienie słoneczne. Smugi próbujące przedrzeć się przez ciemność panującą wokół nas. Wywołują uśmiech na twarzy gdy przynoszą nadzieję na następny dzień. Rano wszystko wokół stara się przekazać nam dobrą energię byśmy mogli przekazać ją innym. Powoli wstałam z łóżka a następnie skierowałam się do łazienki. Woda skutecznie zmyła zmęczenie. Następnie przeszłam do mojej szafy. Zwykle jestem wesołą osobą ale dzisiaj lekko przytłoczył mnie widok tylu kolorów. Postanowiłam wybrać coś innego. Za niedługo miałam mieć zajęcia, a ponieważ w moim zwyczaju nie było się spieszyć postanowiłam, że lepiej by było gdybym już wyszła. Studia jak zwykle. Kilka godzin różnych wykładów. Teorie czasem zastosowanie w praktyce. Ostatnie dwie godziny postanowiłam sobie odpuścić. Wiem, że to może nie profesjonalne ale miałam powód. Wykładowców może by inie przekonał ale mnie tak. Mianowicie dzisiaj spotykam się z moim chłopakiem. Wraca ze swojej małej "wycieczki". Na kilka tygodni musiał wrócić do swojego rodzinnego miasta. Zmartwiło mnie tylko to, że nie chciał zdradzić przyczyny tego wyjazdu. Podczas naszych rozmów telefonicznych czy przez Skype był również bardzo tajemniczy. Miałam do niego zaufanie jednak to nie znaczy, że ja również czasem nie wątpię. Zwykle były to tylko chwilowe załamania jednak nigdy nie bezpodstawne. Zawsze jednak mnie uspokajał i tłumaczył. Wybaczałam mu i tylko czekałam aż w końcu przekroczy granicę. Z każdym moim zwątpieniem jest jej co raz bliżej. 
Moje rozmyślania przerwał dźwięk SMS'a. Wyciągnęłam telefon i ze smutkiem przeczytałam wiadomość.

Od Logana: Cześć słońce. Wiem, że miałem dziś wrócić jednak mój pobyt tutaj wydłużył się jeszcze o tydzień. Tęsknię xx

No cóż widać nie potrzebnie uciekałam z zajęć. Trudno. Jakoś przeżyję kolejny tydzień bez niego. Nie chciałam wracać do pustego mieszkania więc z wcześniej zakupioną kawą przeszłam do parku. Patrząc na bawiące się w koło dzieci wpadłam na pewien pomysł. Ponownie wyciągnęłam komórkę i wykręciłam numer. Po kilku sygnałach po drugiej stronie usłyszałam głos.

***Rozmowa***

-Cześć z tej strony Olivie.
-Hej. Już myślałam, że się nie odezwiesz.
-Tak. Wiesz... mogłybyśmy się spotkać? Akurat mam czas i myślałam, że  ty może też.
-Amm... nie za bardzo. Jestem u przyjaciół ale jak chcesz to możesz wpaść. Ucieszą się i przy okazji ich poznasz.
-Nie wiem nie chce przeszkadzać...
-Nie będziesz. Czekaj zaraz wyślę ci adres.
-OK to do zobaczenia za chwilę.
-Pa.

***Koniec roz.***

Po paru minutach stałam już pod domem przyjaciół Keith. Zapukałam delikatnie i po chwili otworzyła mi uśmiechnięta brunetka. Uściskała mnie na przywitanie i zaprowadziła do salonu. Tam na kanapie siedział jakiś blondyn a zaraz koło mnie znalazła się pozostała czwórka. Wszyscy uśmiechnięci zaczęli mi się przedstawiać. Na końcu był ciemnowłosy wysoki chłopak.

-Jestem Zayn- podał mi rękę
-O...Olivie- uścisnęłam ją delikatnie

          Przez chwilę się w niego wpatrywałam jednak po chwili się opamiętałam. Przecież ja mam chłopaka. Miny chłopaków gdy Keith powiedziała im że jestem jej siostrą były bezcenne.

 -Czemu nigdy nie mówiłaś, że masz rodzeństwo.
-Bo nie pytaliście.- zaśmiała się-  zresztą sama dowiedziałam się kila dni temu gdy...- urwała
-Może opowiesz nam coś o sobie Olivie- Niall zmienił temat posyłając jej uspokajający uśmiech
-A co chcecie wiedzieć?- mnie również ucieszyła zmiana tematu
-Od jak dawna mieszkasz w Londynie- spytał Zayn
-Od jakiś dwóch lat. Przeprowadziłam się tu razem z chłopakiem ze względu na studia.- może mi się wydawało ale na tę informację brunet jakby trochę przygasł
-Więc masz chłopaka- tym razem odezwał się Harry
-Tak, Logan- odpowiedziałam bez entuzjazmu- możemy zmienić temat
-Coś się stało?- spytał
-Nie po prostu nie chce teraz o nim rozmawiać
-Jasne. Co wy na to byśmy coś obejrzeli?
-Chyba żartujesz. Taka ładna pogoda ty chcesz ją przed telewizorem przesiedzieć.- zaprotestowała Keith
-Wiem to możemy popływać- wskazał na drzwi prowadzące do ogródka 
-TAK!!- wszyscy krzyknęli chórem
-A ty- zwrócono się do mnie
-Ja nie mam stroju.- powiedziałam szybko
-Jak dla mnie możesz pływać bez.- powiedział Harry za co moja siostra zdzieliła go po głowie
-Nie przejmuj się on już taki jest- zaśmiała się 
-O nie, nie można tak bezkarnie niszczyć mojej fryzury- wziął ją na ręce i pobiegł do ogrodu
-NIE, HARRY STÓJ!!- krzyczała
-Trzeba było uważać- pobiegliśmy za nimi

         Po chwili słychać było tyko głośny plusk i zaraz zobaczyliśmy jak dziewczyna wynurza się spod tafli wody patrząc gniewnie na zwijającego się ze śmiechu loczka. Spryciarz wrzucił ją, a sam zatrzymał się na krawędzi. Dziewczyna spojrzała na mnie.

-Olivie, pomóż- zaśmiałam się i chciałam podejść od tyłu do Hazzy i wepchnąć go do tego basenu

         Gdy już prawie stałam koło niego ktoś tym razem mnie pozbawił gruntu pod nogami. Podniosłam głowę i moje oczy napotkały dwie czekoladowe głębie. Patrzył mi chwilę w oczy zanim ze śmiechem powiedział:

-Chyba nie myślałyście, że damy wam zemścić się na naszym przyjacielu.
-Ale ty chyba nie...- nie skończyłam ponieważ tym razem to moje ciało napotkało wodną barierę
-Miałaś mi pomóc a nie pływać- śmiała się
-Mała zmiana planów- mnie również to wszystko bawiło- pozwolimy by uszło im to na sucho-  powiedziałam wychodząc
-Pewnie, że nie- spojrzałyśmy na siebie
-KTO CHCE SIĘ PRZYTULIĆ?- krzyknęłyśmy razem i rzuciłyśmy się w stronę przerażonych chłopców

         Keith pierwsza złapała Nialla a ja Zayna. Potem w nasze "sidła" wpadł Liam i Louis. Nigdzie natomiast nie mogłyśmy znaleźć loczka. Gdy zrezygnowane wróciłyśmy do reszty na naszych głowach znalazła się lodowata woda. Odwróciłyśmy się i naszym oczom ukazała się nasza zguba z wiadrem w ręku. Znów skierowałyśmy się w jego stronę a tym razem mając poparcie reszty po chwili udało nam się go wrzucić do basenu. Chwilę potem wszyscy znaleźliśmy się w wodzie. W pewnym momencie gdy się trochę zmęczyłam usiadłam na brzegu. Przyglądałam się całej tej zwariowanej bandzie. Znałam ich dopiero jeden dzień ale już ich polubiłam. Ci wariaci zarażają dobrą energią której sami mają trochę w nadmiarze. W dodatku Niall i Keith tworzą taką ładną i dopasowaną parę.
Gdy tak rozmyślałam nie zauważyłam, jak jeden z nich przysiadł się do mnie.

-Hej coś się stało.
-Nie tylko trochę się zmęczyłam.
-Nie jest ci zimno.
-Może trochę.
-Nie masz nic do przebrania suchego?
-Jak? Nie pomyślałam, że ktoś mnie wrzuci w ubraniach do  basenu- zaśmiałam się
-Przepraszam- powiedział spuszczając głowę
-Przecież nic się nie stało to było  nawet zabawne- spojrzał na mnie z uśmiechem

          Znów zatonęłam w jego oczach.

-Chodź dam ci coś- wziął mnie za rękę i poprowadził do siebie

          Tam wręczył mi jedną ze swoich koszulek i spodnie dresowe. Przeszłam z nimi do łazienki. Zdjęłam z siebie mokre rzeczy wieszając je przy okazji na grzejniku a następnie naciągnęłam na siebie jego rzeczy. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Pachniały tak cudownie. Kurczę,ogarnij się ty masz chłopaka. Uderzyłam się w czoło. Wzięłam kilka oddechów zanim wyszłam. W pokoju było cicho i spokojnie. Wkoło było czuć perfumy Mulata jak i trochę tytoniu. Po raz pierwszy chyba mi ten zapachnie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie ta mieszanka bardzo mi się podobała. Dopiero po chwili dostrzegłam Zayna stojącego przed oknem i zacięcie wpatrującego się w widok za nim. Podeszłam do niego. Trochę się przestraszył gdy położyłam rękę na jego ramieniu.

-Wszystko OK?
-Tak- zmierzył mnie od góry do dołu- wiesz wyglądasz w tym lepiej niż ja a to nie takie proste- zarumieniłam się i jednocześnie zaśmiałam
-Zejdziemy do reszty?
-Możemy ale są jeszcze w basenie a ja nie chcę ryzykować ponownego zamoczenia.
-W sumie to  ja też nie.
-Możemy posiedzieć tutaj jeśli chcesz- uśmiechnął się
-OK.- usiedliśmy na łóżku
-Opowiedz mi coś o sobie.
-Nie ma tu dużo do opowiadania. 
-Jak poznałyście się z Keith.- posmutniałam trochę
-Amm nie obraź się ale nie chcę o tym mówić. To w jakich okolicznościach to się stało to...- urwałam
-Przepraszam nie chciałem. -powiedział ścierając pojedynczą łzę z mojego policzka

            Spojrzałam na niego. Jego czekoladowe tęczówki z intensywnością wpatrywały się w moje. Powoli się zbliżył. Masz chłopaka. Od mojej twarzy dzieliły go dosłownie milimetry. Masz chłopaka. Na twarzy czułam jego miętowy oddech. Masz chłopaka głupia...


~.~


Jest 13. Raczej by się dziś nie pojawił gdyby mnie ktoś nie zmusił do pisania XD. Ale jednak jest i się nawet cieszę. W tym ostatnim akapicie jakby ktoś się nie domyślił pochyle napisane są jakby myśli bohaterki. Jej podświadomy głos. 

*Nie wiem też czy ktoś zauważył ale na początku do treści wplotłam jeden z cytatów Zayna który zresztą bardzo lubię: "Czas jest najcenniejszym darem jaki możesz dać ponieważ jest częścią twojego życie i już nigdy nie wróci"