Walentynki. Święto
zakochanych. Wszędzie całujące lub przytulające się pary. Dzień,
w którym pokazuje się uczucia do drugiej. Wręcza się różne
wymyślne ,kolorowe karteczki, misie i kwiaty. Dzień przeznaczony
dla naszych drugich połówek i dzień przeze mnie znienawidzony.
Tak. Nie znoszę tego święta. Jak można pewnie zgadnąć jestem
singielką. Zresztą to nieistotne. Nie potrzebny mi chłopak. Po co
mi ktoś komu będzie na mnie zależeć, kto będzie mnie kochał
wspierał... ugh co ja gadam. Chciałabym mieć kogoś takiego. Komu
będę mogła zaufać. Chociaż w pewnym sensie mam. Mam 5
wspaniałych przyjaciół z których najlepiej dogaduję się z
Niallem. Wysoki blondyn o nieziemsko błękitnych, cudownych
tęczówkach. Czasami miałam wrażenie, że między nami jest coś
więcej. W jego towarzystwie czuję się wyjątkowo tylko czy on
czuje to samo. Niestety chyba nie.
Powoli wracałam do
domu. Przed chwilą skończyła pracę. Jestem znanym fotografem i
często moja praca mnie wykańcza. Wiele osób uważa, że fotografia
to łatwa i spokojna praca. Otóż, nawet nie wiedzą jak się mylą.
Wiele sprzętu do ogarnięcia, tony zdjęć do obróbki. Jeśli trafi
się ktoś spokojny to praca idzie trochę szybciej. Gorzej jeżeli
trafisz np. na takich jak moi przyjaciele. One Direction. Moi
najczęstsi klienci i najgorsi do pracy. Bardzo ich lubię ale w
pracy ciągle się wydurniają. Z nimi 2 godz. pracy zamieniają się
w 5. Akurat dzisiaj zajmowałam się fotografowaniem zespołu który
przyjechał na kilka koncertów do Londynu. 5 Second of Summer.
Kolejny zwariowany zespół jednak również bardzo utalentowany. Ale
mniejsza o moją pracę i zespół. Gdy już weszłam do swojego
salony była godzina 17:00. Od dziewięciu godzin jestem dziś na
nogach. Zmęczona opadłam na kanapę. Nie długo było jednak mi
dale poleżeć gdyż ktoś nieustannie dzwonił do drzwi. Niechętnie
się podniosłam i poszłam otworzyć. Uchyliłam drewnianą powłokę
i po chwili ukazała mi się roześmiana twarz mojego przyjaciela.
-Hello.
-Cześć.
Co tu robisz?
-Tak, wpadłem.
-Chodź
wejdź.- przesunęłam się na bok i po chwili blondyn stanął
naprzeciw mnie.
-Coś
się stało.
-Amm...
n- nie- zawahał się i bez słowa przeszedł do salonu
Nie powiem zdziwiło
mnie jego zachowanie. Zostawiłam to jednak bez komentarza i poszłam
za nim.
-Co
tam u ciebie, co dzisiaj porabiałeś.
-Granie,
jedzenie, śpiewanie, jedzenie i hmm... a jeszcze jedzenie-
zaśmialiśmy się- a ty. Co ciekawego.
-Śniadanie,
praca, lunch i praca.- uśmiechnął się
Zaważyłam, że mimo
wszystko cały czas był lekko spięty czymś zdenerwowany.
-Amm...
Niall czy coś się stało?
-Nie,
skąd ten pomysł.
-Jesteś
zdenerwowany.
-Aaa...
n- nie.
-Niall.-
położyłam dłoń na jego
-OK.
Masz rację jestem zdenerwowany.
-Ale
czym. Proszę powiedz.
Przez chwilę się nad
czymś zastanawiał wpatrując się w moje oczy. Po chwili wstał i
poszedł do przedpokoju. Po paru minutach wrócił i trzymał coś w
ręku. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Usiadł znów koło
mnie obserwując mnie uważnie.
-Wiesz,
b- bo ja.- zachęciłam go spojrzeniem- to dla ciebie.
Podał mi pudełeczko,
które powoli otworzyłam. W środku był srebrny naszyjnik z małą
koniczynką.
-Wow.
Jest piękny a- ale za co to.
-Dzisiaj
są walentynki. Dzień zakochanych. A j- ja jestem zakochany w tobie.
[T.I] podobasz mi się już
od dawna. Kocham twój uśmiech, twoje oczy. To w jaki sposób coś
mówisz, robisz. Nie boisz się ryzykować jesteś po prostu sobą.
-Niall
j- ja...
-Proszę
nic nie mów. Jeśli nie czujesz tego samego...
Nie skończył gdyż
przerwałam mu łącząc nasze usta. Czułam jak uśmiecha się przez
pocałunek, który odwzajemnił z jeszcze większym entuzjazmem.
-Kocham
cię.- powiedziałam gdy się oderwaliśmy. Twoje oczy to jak się
śmiejesz i to z jakim uczuciem spełniasz swoje marzenia.
-Ty
jesteś moim marzeniem...
Prawdziwa
miłość zaczyna się tam,
gdzie
niczego już w zamian nie oczekuje.
~.~
Wesołego "Dnia psychicznie chorych"- Słowa mojej przyjaciółki ;) No i oczywiście wesołych walentynek. Mam nadzieję, że spędzacie ten wieczór lepiej niż ja. xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz