(Dziś trochę inaczej. Rozdział z perspektyw Zayna.
Może być trochę pokręcony przez skoki w czasie)
*przed trasą*
-Możesz przyjechać? Nie chcę być sama.
-Umm.. nie wiem...
-Zayn proszę...- błagalny głos dziewczyny nie pozwolił mi się sprzeciwić
-Dobrze..- westchnąłem- będę za 20 min.
Usłyszałem tylko cichy pomruk zanim połączenie zostało przerwane. Zmartwiłem się jednak to nie zmieniało faktu iż nie chciałem tam iść. Nie mam nic do niej jednak po ostatnich wydarzeniach wolałbym na razie dać sobie spokój z tymi spotkaniami. Powoli wstałem z łóżka wkładając spodnie i pierwszy z brzegu T-shirt. Na dole włożyłem buty i chwytając kluczyki do motoru i kurtkę wyszedłem na dwór. Po kilku minutach parkowałem pod domem dziewczyny. Spojrzałem na budynek zanim zszedłem z Harleya podchodząc do drzwi. Lekko zapukałem po czym uchyliłem drzwi. Wchodząc do środka zdjąłem buty i na boso przeszedłem przez cichy korytarz. Salon jak i cały parter był pusty. Wspinając się po schodach na górę niepokój w moim ciele cały czas wzrastał. W końcu stanąłem naprzeciw drzwi do pokoju blondynki. Bez pukania znalazłem się w środku. Ona siedziała na łóżku tyłem do mnie ze słuchawkami w uszach. Dotknąłem jej ramienia na co przestraszona szybko się odwróciła gubiąc małe narzędzie z jej uszu. Zaraz się uspokoiła, a wtedy ja się jej przyjrzałem. Miała podkrążone oczy i roztrzepane włosy. Wyglądała strasznie smutno.
Podszedłem do niej i usiadłem obok. Nic nie mówiła tylko związała włosy i spojrzała na swoje ręce. Nie przerwała tej ciszy widocznie nie zdolna do tego.
-Olivie, co się stało?
Pokręciła głową nadal na mnie nie patrząc. Chwyciłem jej podbródek kierując jej wzrok na siebie. Jej oczy jak nigdy były smutne i puste.
-Po coś jednak zadzwoniłaś. Czy chodzi o niego.
Samotna łza spłynęła w dół jej policzka gdy pokiwała głową. Starłem ją kciukiem.
-Myślałam... myślałam, że wszystko będzie okey ale...kiedy tu weszłam... te wszystkie zdjęcia i wspomnienia.. to mnie przytłacza.
-Spokojnie. To naturalne. Z czasem ci przejdzie.
-Jak ty sobie z tym radzisz. Przecież ciebie też to spotkało.- wypaliła
Zaraz jednak jej oczy się powiększyły gdy zrozumiała co powiedziała.
-P.. przepraszam.. nie chciałam..
-Jest okey. Ja już i mówiłem. Wybaczyłem jej. Wiem, że to może nie na miejscu ale nie powinnaś być na uczelni- milczała- Olivie?
-Mam.. mam dzisiaj wolne- Dlaczego jej nie wierzę?
Przytuliłem się do niej.
-Bardzo to boli?
-Miłość pali od środka. Najpierw wznieca mały płomyk dający nadzieję. Wraz ze wzrostem uczucia ogień rośnie. W końcu spali cię całkowicie. Mimo wszystko wszyscy go pragną. Chcą być spaleni.
-Ty też?
-U mnie zgaszono go zanim się spaliłam. Teraz zostały szczątki. Całe jak i te podpalone. Teraz mogę tylko czekać na tego kto zapali je na nowo.
-Będziesz żałowała?
-Pewnie nie. Temu procesowi towarzyszy uczucie. Wyjątkowe uczucie miłości. Ktoś potrzebuje ciebie a ty potrzebujesz jego. Jest to najgorsze uczucie jednak będące najlepszym.
-Czasem nie rozumiem tych twoich mądrości.
-Wiele ich nie rozumie. Dlatego staram się je utrzymać dla siebie.
-Lubię ich słuchać.
Spojrzałem jej w oczy. Uśmiechnęła się lekko. Właśnie rozpaliła płomyk.
*w trakcie trasy*
-Czyli mówisz, że jest lepiej.
-T.. tak- jej głos był niepewny
-Nie przekonuje mnie to.
-To już nie mój problem.
-Olivie?
-Przepraszam.. nie chciałam być wredna to mnie po protu przerasta.
-A próbowałaś rozmawiać z Keith?
-Ona ma własne zmartwienia.
-Możesz jej w nich pomóc.
-Jak mam pomagać innym w ich problemach skoro nie potrafię poradzić sobie ze swoimi.
-Przestać myśleć o sobie i o nim. To ci nie pomoże. Dziewczyno wyjdź w końcu z domu. Idź gdzieś ze znajomymi. Wróć na uczelnię póki jeszcze możesz i spróbuj z Keith nawzajem się wysłuchać!- wykrzyczałem do słuchawki
Zaraz jednak usłyszałem cichy szloch blondynki. Tak bardzo nie lubiłem gdy płakała.
-Olivie.. nie płacz tylko weź sobie te uwago do serca. Przepraszam, że krzyknąłem ale naprawdę... jesteś psychologiem, a przynajmniej chcesz nim być. Oni nie łamią się swoimi problemami. Próbują je załatwić sami lub z pomocą innych.
-Wiem..- pociągnęła nosem- Dziękuję tobie, że mi pomagasz mimo mojego nadętego ego.
-Nie jesteś taka. Olivie jesteś naprawdę modrą i ładną dziewczyną wykorzystaj to.
-Mówisz, że jestem ładna?
Zapamiętać: Nie mówić wprost swoich myśli.
-Jesteś. Wybacz ale muszę kończyć. Dobranoc.
-Branoc Zayn- powiedziała i rozłączyła się
Opuściłem rękę z głośnym westchnięciem. Prawie się wkopałem.Naprawdę nie wierzę, że zaczyna mi na niej zależeć. Przecież to tylko przyjaciółka. Dziewczyna, która dopiero się rozstała ze swoim chłopakiem. Nie mogłem teraz chcieć zastąpić tego miejsca. Przetarłem dłonią twarz zanim zamknąłem oczy próbując zasnąć choć na kilka minut.
*w czasie przerwy*
Tak dawno już tu nie byłem. Ten dom i całe to miejsce. Brakowało mi tego. Z małym uśmiechem skierowałem się do drzwi. Lekko zapukałem trochę bojąc się wejść do środka. drzwi otworzyła mi kobieta, która gdy tylko mnie ujrzała owinęła ręce na mojej szyi.
-Zayn jak dobrze cię w końcu zobaczyć.
-Mamo... tęskniłem- pocałowałem jej policzek
Mimo iż robili ze mnie bad boy'a nie bałem się okazać choć trochę czułości do rodzicielki. Zaraz za nią znalazły się moje siostry młodsza Safaa i starsza Waliyha. Obie mocno przytuliłem. Tak bardzo mi ich brakowało. Miło było znów pogadać jak dawniej.
-Zayn?
-Cały czas mam wrażenie, że coś cię martwi.
-Jak zwykle wszystko jest okey.
-Więc opowiadaj.- westchnąłem jednak nadal mając uśmiech na twarzy
-Palę się. Zapaliła coś czego nie mogę zgasić...
-Zayn?
-Cały czas mam wrażenie, że coś cię martwi.
-Jak zwykle wszystko jest okey.
-Więc opowiadaj.- westchnąłem jednak nadal mając uśmiech na twarzy
-Palę się. Zapaliła coś czego nie mogę zgasić...
~.~
Więc dzisiaj taki naprawdę inny. Taka naszła mnie wena cóż poradzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz