poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 20

-Jest u ciebie Zayn?

               
 W progu zobaczyłam moją siostrę całą we łzach. Szybko wpuściłam ją do środka, a dziewczyna natychmiast się do mnie przytuliła.

-Olivie... co się stało?
-Chcę najpierw porozmawiać z Zaynem. Proszę powiedz, że jest tutaj.
-Tak, jest. Chodź.

                 Dziewczyna była roztrzęsiona. Szczerze naprawdę się przestraszyłam. Nie wiedziałam o co może chodzić. I do tego rozmowa z Mulatem. Spełniłam jednak jej prośbę i oboje zostawiłam w moim pokoju. Zeszłam na dół, gdzie pozostała czwórka skierował na mnie pytające spojrzenia. Ja tylko wzruszyłam ramionami i usiadłam koło blondyna.

-Wszystko w porządku?
-Nie wiem. Martwię się o nią. Nigdy jeszcze nie widziałam jej w takim stanie.
-Spokojnie. Jak zejdzie to wszystko ci pewnie wyjaśni.

                 Pokiwałam tylko głową. W tamtej chwili każda minuta strasznie mi się dłużyła. Miałam ochotę iść na górę i kazać to sobie wyjaśniać. Tu i teraz. Nie znosiłam gdy ktoś mi bliski miał jakiś problem a ja nie mogłam mu pomóc. Tak było i w tym przypadku tylko, że teraz nawet nie znałam przyczyny problemu.. tych łez. Olivie była silną dziewczyną i nie płakałaby z byle powodu. 

W końcu zeszli na dół. Blondynka była już spokojniejsza a miał był lekko zmieszany. Jednak nie to teraz mnie interesowało. Podbiegłam do dziewczyny i mocno przytuliłam. Oddała uścisk, którego żadna nie chciała przerwać. Jednak musiałyśmy się od siebie odsunąć. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Wzięła głęboki oddech i w końcu powiedziała. 


***Oczami Zayna***

-Olivie powiedz co się stało.

                 Zamknąłem blondynkę w uścisku. Słona ciecz wypływająca z jej oczy moczyła moją koszulkę jednak nie to teraz się dla mnie liczyło. Gdy zobaczyłem ją w takim stanie serce mi się ścisnęło.

-O.. on to zrobił. Naprawdę mi to zrobił. Dlaczego? Dlaczego akurat mnie?  
-Spokojnie. Kto i co zrobił?
-Logan on... on zdradził mnie. Zostawił i wyjechał. Rozumiesz to? Tak po prostu.
-Przykro mi. Wiem, że ci na nim zależało.
-Zayn ja go... chyba kocham.
-Chyba?

                 Spojrzałem w jej smutne oczy. Teraz była w nich również niepewność. 

-Nie wiem czy po tym nadal jestem w stanie go kochać. Ja nie potrafię wybaczyć zdrady.
-Rozumiem.
-Nikt mnie nie zrozumie kto tego nie przeżył.
-Skąd wiesz, że mnie też to nie spotkało.

                 Mój głos zabrzmiał nieco ostrzej niż chciałem przez co dziewczyna odsunęła się kawałek. Mój ton natychmiast złagodniał widząc jej strach.

-Przepraszam.
-Co miałeś na myśli?

                 Zignorowała to co powiedziałem i wpatrywała się w moje oczy.

-Pamiętasz Perrie?
-Twoją dziewczynę?
-Tak.. teraz już byłą dziewczynę.
-Ale jak to? Dlaczego?
-Ona również mnie zdradziła.
-Kiedy? Jak?
-To nieistotne. Teraz skupiamy się na tobie. Co dokładnie się wydarzyło.
-To długa historia.
-Mam czas.

                 Powiedziałem po czym usiadłem na łóżku. Chwyciłem dziewczynę za rękę i delikatnie pociągnąłem by usiadła koło mnie. 

-To zaczęło się kilka dni temu. Przed powrotem Logana. Gdy siedziałam w parku podeszła do mnie mała dziewczynka. Miała na imię Blackel i ona... ona powiedział mi bym uważała na swojego chłopaka. Następnie odeszła. W książce, którą czytałam, kilka minut później przeczytałam dziwny napis... huh nie ważne. Więc dalej... od początku jego powrotu zachowywał się inaczej niż zwykle choć niewiele więc nie zwróciłam na to większej uwagi. Do dzisiaj było wszystko w porządku. Rano wszedł do domu i powiedział... powiedział, że to koniec...

                 W tym momencie z jej oczu znów popłynęły łzy. Owinąłem ramię wokół jej tali i przysunąłem do siebie. Jej głowa spoczywała na moim torsie gdy próbowała się uspokoić. Gdy jej się to udał usiadła normalnie i zaczęła mówić dalej choć już z większym trudem.

-Chciałam się dowiedzieć o co chodziło ale wykręcał się tym, że musi wyjechać na stałe. Wiedziałam, że kłamał. Chyba domyślił się o tym ponieważ mi powiedział. Po tym po prostu wyszedł zostawiając mnie samą. Rozpłakałam się i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie wiem dlaczego chciałam porozmawiać akurat z tobą ale chyba... potrzebowałam wsparcia kogoś komu ufam. Przepraszam jeśli zajęłam ci czas.
-Ciii... nie zajęłaś. Cieszę się, że mi zaufałaś. I powiem ci.. jeżeli cię zdradził to nie był ciebie wart. 
-Standardowy tekst.

                 Uśmiechnęła się delikatnie.

-Standardowy ale prawdziwy. Jednak każdy w życiu popełnia błędy. Musimy nauczyć się je wybaczać.
-Nawet zdradę.
-Zwłaszcza zdradę. Wiadomo, że nie da się już obdarzyć tej osoby takim zaufaniem jak wcześniej. Nie musimy też do niej wracać. Wystarczy tylko wybaczyć. Wtedy nawet tobie będzie lżej. 
-Naprawdę tak myślisz.
-Ja to wiem.
-A co z Perrie? Wybaczysz jej?
-Już to zrobiłem. Nie zapomnę tego co mi zrobiła ale nie mam do niej żalu.
-Jesteś wspaniały. Dziękuję.
-Ja dziękuję. Również jesteś wspaniała honey*.

                 Zanim zorientowałem się co wypłynęło z mich ust dziewczyna spojrzała na mnie błyszczącymi oczami. Zmieszała się lekko. Nagle atmosfera wokół nas stała się lekko napięta.

-Ch... chyba powinniśmy zejść na dół.
-Tak. Chodźmy.

                 Oboje zeszliśmy do całej reszty. Gdy weszliśmy do salonu Keith od razu rzuciła się do siostry. Niesamowite jak szybko udało im się odbudować 18 lat rozłąki. Wszyscy czekali na jakiekolwiek wyjaśnienia ze strony Olivie. Niechętnie powiedziała im wszystko. No prawie.. oszczędziła im wiele szczegółów które zawarła w naszej rozmowie. Widać było przejęcie na twarzach zgromadzonych. Jednak największy szok był widoczny u Keith. Zdenerwowała się jednak starała się tego nie pokazywać co nie koniecznie jej wychodziło.
Gdy siedzieliśmy w ciszy w pewnym momencie zadzwonił telefon Hazzy. Natychmiast poderwał się z siedzenie i szybko się z nami żegnając wybiegł z domu. Wszyscy posłali sobie tylko zdziwione spojrzenia zanim postanowiliśmy włączyć jakiś film na rozładowanie emocji.

***Oczami Harry'ego***

                 Gdy tylko zabrzmiał ustawiony przeze mnie dzwonek prawie natychmiast wybiegłem  z domu Keith. W swoim domu przebrałem się szybko po czym poszedłem już trochę wolniej w umówione miejsce. Koło fontanny w parku stała śliczna brunetka w zwiewnej granatowej sukience w białe groszki. Jej włosy delikatnie unosił wiatr gdy stała tyłem do mnie. Podszedłem do niej powoli i z zaskoczenie pocałowałem jej policzek. Przerażona szybko się odwróciła prawie się wywracając do fontanny. W ostatniej chwili złapałem ją za ręce. Zaśmiałem się z jej miny lecz spoważniałem widząc wyraz jej twarzy. Jednak ona sama zaczęła się śmiać. Uwielbiałem jej śmiech. Sprawiał, że od razu i moja twarz promieniała.

-Witaj Harry.

                 Powiedział gdy się opanowaliśmy. Jej formalny ton nie pasował do jej cudownego uśmiechu. 

-Witaj Nicole. Masz może ochotę na spacer?
-Z przyjemnością.

                 Zaraz po tym zaśmialiśmy się znów tym samym przykuwając uwagę kilku przechodniów. Dziewczyna wzięła mnie pod rękę i ruszyliśmy w nieznanym kierunku. 

-Cieszę się, ze zgodziłaś się ze mną wyjść.
-Ja się cieszę, że mnie zaprosiłeś.

                 Uśmiechnęła się do mnie i  dalej szliśmy w ciszy. Nie była to krępująca cisza. Przyjemnie się szło koło Nicole i miałem nadzieję, że ona czuje podobnie.

-Co powiesz na przejazd Na London Eye?
-Tak. Zawsze chciałam tym pojechać.
-Przecież...
-Tak wiem. Całe życie mieszka w Londynie a nigdy nie była na London Eye. Jakoś nigdy nie było okazji.
-Nic nie powiedziałem.
-Ale pomyślałeś.
-Czytasz mi w myślach?
-Lepiej, że nie.

                 Udałem smutnego. Jednak ona chyba myślała, że naprawdę mnie to zabolało ponieważ zaczęła mnie przepraszać.

-Nicole spokojnie. Żartowałem. Czemu się tak przejmujesz?
-Nie wiem. Zawsze tak reagowałam. Nie lubię krzywdzić ludzi.
-Ty nie mogłabyś nikogo skrzywdzić.
-Nawet nie wiesz jak się mylisz.

                 Powiedziała cicho myśląc chyba, że tego nie słyszę. Postanowiłem nie wytrącać jej z tego przekonania. Resztę drogi do L.E. przebyliśmy w ciszy. Całą kopułę mieliśmy dla siebie. Niestety w połowie drogi na szczyt okazało się, że dziewczyna ma lęk wysokości. Przez cały czas miała zamknięte oczy i odwrócona tyłem do szyby wtulała się w mój tors.

-Spójrz za siebie.
-Boję się.
-Jestem tu z tobą. Spójrz bo więcej możesz tego nie zobaczyć.

                 Niepewnie się odwróciła uprzednio chwytając moje dłonie. Gdy tylko jej wzrok powędrował na widok za szybą z ust wydobyło się ciche westchnięcie. Jedną rękę położyła na szybie drugą nadal ściskając moją. Po kilku minutach odwróciła się znów do mnie i spojrzał mi w oczy.

-Dziękuję ci Harry.

                 Przez chwilę mogłem poczuć jej usta na swoim policzku. Przez cały czas nie spuszczałem z niej wzroku. Jej błyszczące oczy, delikatna cera, czerwone usta. Właśnie usta... to na nich skupiła się moja uwaga. Na chwilę się zapomniałem i pochyliłem tak, że złączyłem nas w delikatnym pocałunku.



~.~


*honey~ (jakby ktoś nie wiedział) W tym zdaniu : "Również jesteś wspaniała honey" oznacza ono "skarbie"

Hej. Oto nadchodzę  kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że się spodoba :)
Dziękuję wszystkim którzy czytają moje wypociny i nie licznie komentują.

Thanks you~~ Vic.  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz