piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 23

Zakończyć... 

          Zwątpił we mnie i nasz związek. Stracił zaufanie, które jest przecież najważniejsze. Pomyślał, że mogłabym zrobić coś takiego. Być z nim dla pieniędzy i sławy...

Wytrwać...  

          Jednak po tym co usłyszał, każdy by tak pomyślał. Fragment z rozmowy, który rani najbardziej gdy nie znasz całej je treści.

 Zerwać...

          Z drugiej strony gdyby dał mi to wcześniej wytłumaczyć nie było by tego. Moich przemyśleń. Obawa przed złym wyborem...

Zostać...

             Jest jednak jeden argument, który przebija wszystkie... czego bym nie zrobiła, nie pomyślała nadal będę go kochała. Przecież on również darzy mnie tym uczuciem... On mnie kocha ...  Nie zranię go. Nie zostawię kogoś kto daje mi szczęście. Jak w ogóle mogłam zastanawiać się nad zakończeniem tego. Nad skończeniem z NAMI.


           Wiem co mam zrobić. Wyobraziłam sobie jego uśmiech i błękitne oczy. Nie chciałabym by znikną wraz z wesołymi błyskami. Za wiele dla mnie znaczą. Szybko wyciągnęłam mojego PearPhone'a i napisałam szybką  wiadomość do Liama. Nie chciałam na razie rozmawiać z Niallem. Bałam się usłyszeć jego głos, a tym bardziej spojrzeć w twarz. 

"O której jutro wylatujecie?"
"O 9 am z lotniska Heathrow. Jaka decyzja?"
"Dowiecie się jutro :c A jak Niall?
"Jest strasznie zdołowany. Boi się co postanowisz. 
Cały dzień siedzi w pokoju i nic nie je."
"Przepraszam was za te problemy.. "
"Nie przepraszaj nie masz za co.."
"Mam :c .. Dobranoc Liam.."
"Branoc... do zobaczenia jutro?"

          Na to już nie odpowiedziałam. Odłożyłam tylko telefon na szafkę i przymknęłam oczy. Szybko jednak zasnęłam. Była to jedna z moich najgorszych nocy. Co kilka minut się budziłam zlana potem lub spragniona. Gdy w końcu udało mi się normalnie zasnąć zostałam we śnie aż do 8:15. Po spojrzeniu na zegarek niemal natychmiast zerwałam się z łóżka. Pobiegłam do łazienki i w jak najszybszym tempie umyłam twarz, zęby i włożyłam na siebie czyste ubrania. Nawet nie zamykając domu podbiegłam do samochodu i odpalając go odjechałam z podjazdu. Całą drogę na lotnisko towarzyszył mi strach przed tym, ze mogę nie zdążyć. Minuty leciały nie ubłagalnie szybko tak jak wzrastały cyfry na moim liczniku. Światła.. korki.. wszystko by tylko zapobiec mojemu szczęściu. W końcu dojechałam. Niemal wypadłam z auta gdy zaparkowałam jak najbliżej wejścia niestety na miejscu dla inwalidów. Teraz jednak się to dla mnie nie liczyło.Po wejściu mój wzrok rozpaczliwie szukał najmniejszego sygnału gdzie mogą się znajdować chłopcy. W końcu usłyszałam jakby oddalone krzyki. Fanki! Szybkim krokiem podążyłam w tamtym kierunku. Za dwie minuty był odlot. Przyśpieszyłam. Zaczęłam przepychać się przed rozwrzeszczane dziewczynę. W końcu zatrzymana przez barierkę mogłam tylko wpatrywać się jak samolot odlatuje zabierając ze sobą coś tak dla mnie ważnego. Gdybym tylko obudził się chociaż te 10 minut wcześniej. Może wtedy zdążyłabym mu cokolwiek powiedzieć. Teraz było już za późno. Stałam tam jeszcze z kilka minut patrząc uparcie w miejsce gdzie przed chwilą stała upragniona osoba. Wiedziałam jednak, że nic już nie wskóram. Powolnym krokiem ruszyłam do samochodu. Teraz już się tak nie spieszyłam. Można powiedzieć, że tym razem blokowałam przejazd pędzącym obok samochodom. Gdy w końcu wysiadłam przed swoim domem bezwiednie osunęłam się w dół po drzwiach auta. Upadłam z cichym szlochem na żwirowy podjazd a łzy ciurkiem lały się lecą na ziemię. Po kilku minutach płaczu w końcu się podniosłam. Nie robiła na mnie wrażenia fakt nie zamkniętych na klucz drzwi. Gdyby ktoś chciał przez ten czas równie dobrze mógłby mi wynieść cały dom. Nawet jeśli i tak by się stało najpewniej wróciła bym do Polski. Tutaj  i tak nie miałam czego już chyba szukać. 

          Gdy weszłam do salony krzyk wydobyła się z mojego gardła na widok siedzącej na kanapie osoby. On jednak nie wzruszony dalej spoczywał na niej dodatkowo się we mnie wpatrując. 

-C..co ty tutaj robisz?
-Zamykaj drzwi jak wychodzisz.
-Jeśli chcesz mi nawrzucać to sobie daruj. Jest jak chciałeś zostawię chłopaków i zniknę z ich życia.
-Pakuj się.
-Naprawdę potrafisz okazać współczucie. Nie spodziewałam się po tobie takiej empatii..
-Urocza jesteś jak używasz sarkazmu. Nie chodziło mi, że masz wracać. Pakuj się bo lecisz z nami jutro. 
-Gdzie?
-Mój zespół jest jutrzejszym supportem na koncercie One Direction. My mamy samolot dziś w nocy i ty polecisz z nami.
-Dlaczego mi pomagasz? Przecież mnie nienawidzisz.
-Wiesz kto to Miaranda?
-Nie kończ już wiem o co chodzi. Czyli między nami jest w porządku?
-Chciałbym tylko czy  mi wybaczysz, że taki byłem?
-Tu chodziło o twoich przyjaciół. Też pewnie bym się tak zachowała. Choć może mniej brutalnie- zaśmiałam się delikatnie
-Wylot jest o 2 am. Przyjedziemy po ciebie w pół do pierwszej byś znów się nie spóźniła. 
-Zaspałam. Tym razem nie zasnę.
-Okey. Do zobaczenia.
-Czekaj na ile ja mam tam lecieć.
-Zależy..
-Od czego..- tego jednak już nie usłyszał ponieważ drzwi zamknęły się za chłopakiem

           Zdziwiona  i lekko ucieszona przeszłam na górę by spakować rzeczy. Nie wiedziałam na ile dni mam się spakować więc wybrałam rzeczy na trzy. Zawsze można coś dokupić lub po prostu wyprać. Zbieranie tego wszystkiego, ubrań, kosmetyków i wiele innych bibelotów, zajęło mi prawie 4 godziny. Niespecjalnie mi się z tym spieszyło. Koło 2 pm zabrałam się za robienie czegoś do jedzenia. Były to najzwyklejsze w świecie kanapki gdyż nie miałam ochoty ani nic gotować ani specjalnie najadać. Usiadłam na kanapie którą wcześniej okupywał Ash i włączyłam telewizor. Nie skupiłam się jednak ani na filmie ani na jedzeniu. Moje myśli cały czas uciekały w stronę niebieskookiego blondyna. Przypomniało mi się, że nie miałam przy sobie mojego telefonu. Podeszłam po niego do góry a następnie ponownie wróciłam do salonu. Moje oczy szerzej się otworzyły na widok nieodebranych połączeń i wiadomości. Były cztery połączenia od Liama i trzy od Lou i Zayna. W ty od każdego prócz Nialla była wiadomość.

Lo: Zostawiłaś go?

L: Odbierz lub zadzwoń jak odczytasz. Keith musimy pogadać.

Z: Dlaczego nas wystawiłaś wiesz jak teraz Niall się czuje?

H: Keith nie wiem co kombinujesz ale odpisz...

         Na ich treści w kącikach oczu ponownie zebrały się łzy. Znów mogli sobie pomyśleć, ze wszystko co mówiłam jest kłamstwem. Niewiele myśląc kliknęłam pierwsze lepsze imię rozpoczynając rozmowę.

-Hallo..
-Harry.. przepraszam was.. zaspałam i były korki. Nie zdążyłam dojechać ale..
-Keith spokojnie. Powoli. Czyli jednak chciałaś przyjść.
-Pewnie, że tak. Nie wystawiłabym was.. Nialla.
-On jest teraz załamany. Myśli, że go zostawiłaś.
-Wiem ale jutro będę na waszym koncercie. Wtedy z nim porozmawiam.
-Jak...
-Chłopaki z 5SOS mnie zabierają ze sobą. Powiedzieli, że są waszym supportem.
-Tak. Mam mu powiedzieć.
-Cokolwiek. Nie chcę by czuł się źle. 
-Dobrze więc do zobaczenia jutro..
-Paa..

            Kliknęłam czerwoną słuchawkę kończąc połączenie. Dlaczego stwarzam tyle problemów. Wystarczy, że tylko się pojawię a zaraz coś się dzieje. Nawet moi przyjaciele przeze mnie cierpią. Nie chciałam znów się rozpłakać więc skierowałam mój tok myślenia na coś innego. Nie szło mi to  jednak najlepiej więc postanowiłam po prostu położyć się spać. Ułożyłam się dość wygodnie na kanapie, a gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki odpłynęłam w moją krainę snów. 
Jakiś czas później obudziło mnie stukanie w ramię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blond grzywę. Podniosłam się szybko myśląc, że to Niall. Mój zapał zgasił widok Ashtona. 

-Serio? Jeszcze żadna dziewczyna nie zareagowała w ten sposób na mój widok.- zaśmiał się- Wstawaj chyba, że przerabiamy to co było rano.
-Ehh już idę..

         Podniosłam się i wolnym krokiem przeszłam do łazienki. Umyłam zęby i przebrałam się w przyszykowane ubrania. Chwyciłam walizkę w rękę i zeszłam na dół. 

-Uwaga nasza księżniczka w końcu się zebrała..
-Darował byś se te komentarze. Dopiero wstałam.
-Powiedział ktoś kto przecież nie miał spać.
-Nie zasnęłam ja tylko..
-Straciłaś świadomość tego co dzieje się w koło?
-Po prostu już chodźmy. 

          Chciał chwycić moją walizkę jednak uparłam się, że poradzę sobie sama. Jednak gdy prawie zleciałam ze schodka przyjęłam jego propozycję. Chwilę potem siedzieliśmy w aucie niestety ja na wpół przytomna. Siedzący obok Calum co chwila mnie łaskotał bym nie zasnęła. 

-Dlaczego po prostu nie dasz mi spać?
-Bo jeszcze mi obślinisz ramię.
-Bardzo śmieszne. Dobra nie śpię.
-Keith?
-Tak?
-Co się właściwie wydarzyła między tobą a chłopakami?
-Nieporozumienie..
-Wyglądało to raczej poważnie.
-Nie chcę o tym mówić.

          Powiedziałam, może trochę za ostro jednak był to dla mnie delikatny temat. Patrząc jednak na smutną twarz Caluma żałowałam swojego tonu. Zanim jednak coś zdążyłam powiedzieć dojechaliśmy pod lotnisko. Pomimo późnej pory było na nim dość sporo ludzi. Powoli przeszliśmy przez odprawę i po kilku dość długich minutach w końcu wsiedliśmy do samolotu. Mój fotel znajdował się koło okna a na przeciw usiadł Calum. Przy starcie trochę musiał mnie uspokajać ponieważ panicznie bałam się latać. 

-Hej przepraszam cie za moją reakcję w aucie.
-Nie ma sprawy. To prywatna sprawa.- uśmiechnął się przyjaźnie

         Liczyłam, że przez drogę choć troszkę się prześpię jednak uniemożliwiał mi to ciągle siedzący naprzeciw ciemnowłosy. Co chwila opowiadał jakieś żartu, zadawał pytania lub ponownie mnie łaskocząc. Jednym słowem nie nudziło mi się podczas lotu. Pozwoliła mi choć na chwilę zapomnieć o problemach. Jednak trzeba było w końcu wylądować i wtedy cała rzeczywistość znów we mnie uderzyła. Na moją twarz znów wszedł smutek gdy w drodze do hotelu chłopcy zajęli się sobą. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy smucić gdy dowiedziałam się, że mieszkamy w tym samym hotelu co One Direction. Przy odbieraniu kluczy Ashton przyjaźnie się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam gest choć było to dla mnie trochę krępujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę to jak wcześniej się zachowywał. Mimo wszystko podobała mi się ta przemiana, zwłaszcza, że chyba on jedyny z tej czwórki wiedział o co chodzi. 
        
          Z walizką pomógł mi Ashton. Dziwiło mnie to jak zaczął się o mnie troszczyć. Jednak teraz postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Kluczem otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do środka. Chłopak postawił torbę koło łóżka i ponownie się uśmiechnął.

-Chłopaki dziś od rana są na miejscu koncertu. Oglądają scenę, próby i w ogóle.
-A wy?
-My jedziemy tam dopiero za godzinę. Rozpakujemy się i jedziemy do nich.
-Aha.. ej głupio mi pytać ale gdzie my jesteśmy. Przez to wszystko zupełnie nie zwróciłam na nic uwagi.
-Serio? Tę nazwę mijaliśmy i słyszeliśmy chyba ze sto razy jak mogłaś ją przegapić- śmiał się gdy ja zmroziłam go wzrokiem- amm jesteśmy w Amsterdamie- uśmiechnęłam się zwycięsko
-Potrzebujesz jeszcze czegoś?
-Nie, dziękuję tylko.. czemu tak się mną teraz przejmujesz?
-Chcę ci jakoś wynagrodzić to jak...
-Mówiłam, że jest okey. Nie gniewam się ani nic. Traktuj mnie jak zwykłą przyjaciółkę- uśmiechnęłam się delikatnie
-Okey.. my zostaniemy tam już do koncertu który jest na 7 pm a taxi przyjedzie po ciebie godzinę wcześniej.
-Ale nie mam przecież biletu.
-Masz. Liam wszystko załatwił. Wystarczy, że przy wejściu powiesz swoje nazwisko.
-Dobrze.
-Poradzisz sobie dalej?
-Tak..

         Pomachał mi tylko i wyszedł zamykając drzwi. Rozejrzałam się po pokoju. Był niewielki ale przytulny. Granatowe ściany pasowały do niebieskich zasłon i pościeli na jednoosobowym łóżku. Szafa z ciemnego drewna stojąca w kącie i szafka przy łóżku zrobiona z tego samego materiału. Zamyślona pogładziłam ręką drewno a następnie miękką pościel. Teraz zaczął mnie męczyć fakt, że jeśli się nie uda to stracę wszystko. Wyrzuciłam to szybko z głowy i postanowiłam zacząć się przygotowywać. Wzięłam najpierw prawie godzinną kąpiel. Gdy wyszłam moje palce były strasznie pomarszczone. Jako dziecko zawsze się z tego śmiałam i nawet teraz mały uśmiech wszedł na moją twarz. Następną moją czynnością było wysuszenie ciała i włosów. Związałam je w tymczasowego koka i zrobiłam delikatny ale widoczny makijaż. W walizce znalazłam odpowiednie, przynajmniej moim zdaniem, ubrania i włożyłam je na siebie. Gdy wybiła godzina mojego odjazdu zeszłam na dół gdzie już na mnie czekali. Szybko znalazłam się na miejscu. Gdy wysiadłam i moim oczom ukazała się arena zaniemówiłam. Była wielka, a w koło było pełno krzyczących fanek. Zgodnie z zaleceniem podeszłam do wejścia i do pierwszego lepszego ochroniarza. Podeszłam do niego podałam swoje nazwisko i wyjaśniłam o co chodzi. Niestety on zaprzeczał mówiąc, że nie wie o czym mówię. Jednak zaraz obok pojawił się drugi zabierając mnie ze sobą. Poprowadził mnie korytarzem do jednej z sal. Kazał tu poczekać i wyszedł zostawiając mnie samą. Kilka minut później drzwi ponownie się otworzyły a w nich pokazała się znajoma twarz.

-Liam- podbiegłam i przytuliłam chłopaka
-Za chwilę zaczynamy.. chcesz się zobaczyć z Niallem
-Tak.. bardzo..
-Więc chodź- wziął mnie za rękę i znów poprowadził korytarzem

          Tym razem jednak zatrzymaliśmy się przed salą z której można było usłyszeć śmiechy. Chłopak uchylił drzwi i wraz z naszym wejściem poczułam na sobie cztery pozostałe pary oczu. W tym też i te błękitne.. ukochane. Spojrzałam znów w te błękitne głębie. Były pełne nadziei, szczęścia ale też bólu. 

-Keith...


~.~


Czytasz = Komentujesz

Hejej.. rozdział trochę dłuższy niż zwykle i pewnie też lekko nudny. Niestety nie miałam zbytnio na niego weny. Jednak liczę, że coś tam jest do czytania :) Liczę  również=, ze pod nim pojawi się chociaż jeden komentarz...

PS. Nie zdążyłam sprawdzić błędów więc za wszystkie z góry przepraszam... :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz