(jeśli chcecie włączcie sobie to.)
-Prosimy zapiąć pasy. Za chwilę podchodzimy do lądowania.
Co ja w ogóle robię? Przyleciałem do Polski nie znając ani słowa w tym języku. Nie wiem gdzie mam szukać mojej dziewczyny. Teraz jednak nie mogę się wycofać. Gdy tylko opuściłem lotnisko na mojej głowie znalazł się kaptur a na oczach ciemne okulary. Nie chciałem by ktoś mnie rozpoznał, nie teraz. Powoli szedłem uliczkami tego spokojnego miasta. Uważnie się rozglądając miałem nadzieję, że może dopisze mi szczęście i gdzieś tędy będzie przechodzić brunetka. Niestety jak na razie moje poszukiwania były nieskuteczne. Naprawdę zwariowałem. Mogłem do niej zadzwonić a teraz jak na złość rozładował mi się telefon. Po jakiejś godzinie coś sobie uświadomiłem. Gdyby nie fakt, że nie chcę się rzucać w oczy pewnie przyłożyłbym sobie z ręki. Dlaczego wcześniej sobie tego nie przypomniałem. Szybko ruszyłem w stronę kiedyś mi podanego adresu. Podczas jednej z naszych rozmów Keith opowiadała mi o swoim dawnym domu. Jak wyglądał, adres, okolica itp. Po paru minutach już stałem pod, mam nadzieję jej domem. Zauważyłem również, że szczęście mi dziś nie dopisuje ponieważ gdy pukałem, dzwoniłem to nikt nie odpowiadał. Drzwi również były zamknięte więc zrezygnowany odwróciłem się i już miałem odchodzić gdy zobaczyłem ją. Wychodziła z mieszkania na przeciw. Gdy mnie zobaczyła stanęła jak wbita w ziemię i z niedowierzaniem wpatrywała się we mnie.
***Oczami Keith***
Obudziłam się dość wcześnie. Dokładniej była godzina 9:00. Pomimo tego jak późno udało mi się zasnąć byłam naprawdę wyspana. Szybko wstałam po czym przeszłam do łazienki. Długi prysznic do końca mnie rozbudził jak również choć na chwilę pozwolił zapomnieć o zmartwieniach. Gdy opuściłam kabinę wszystko znów skumulowało się w jedną myśl... w jeden ból.
Podeszłam do walizki i powoli przeszukiwałam ją w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Gdy już się zdecydowałam założyłam to na siebie i wyszłam z pokoju. Następnie skierowałam się w stronę domu mojej byłej sąsiadki. Chciałam by choć trochę mi opowiedziała o tym co dokładnie się tu wydarzyło. Zapukałam cicho do drzwi i po chwili otworzyła mi staruszka. Na mój widok lekko się uśmiechnęła a następnie wpuściła do mieszkania. Obie przeszłyśmy do salonu. Bez słowa usiadłyśmy na kanapie.
-Napijesz się czegoś kochana?- przerwała ciszę
-Nie, dziękuję. Chciałam tylko spytać... co się właściwie stało z moją mamą- nie mogłam powstrzymać drżenia w głosie
Kobieta posmutniała. Odwróciła głowę i przez dłuższy czas nad czymś rozmyślała. Nie chciałam jej przerywać. Wiedziałam, że musi zebrać myśli. Na pewno nie jest jej łatwo o tym mówić. Wzięła jeszcze głęboki wdech zanim zaczęła.
-Nie wiem czy wiesz ale twoja mama miała pewne problemy.
-Jakie problemy, nigdy nic nie mówiła.
-Nie chciała ciebie... was martwić. Zapewne dowiedziałaś się, że twój ojciec gdy odchodził od Jean zabrał ze sobą Olivie.- pokiwałam głową- uważał, że nie jest gotowa na bycie matką. Mała wtedy dopiero 19 lat. Dwa lata później gdy urodziłaś się ty chciał również ciebie jej odebrać. Jednak wtedy Jean się postawiła. Powiedziała, że nie odda swojego dziecka i skoro on nie pozwala jej widywać się z Olivie nie zobaczy ciebie. Między innymi dlatego nigdy nie słyszałaś o swojej siostrze ani nie widziałaś ojca. Ze tego co słyszałam Olivie przeprowadziła się do Londynu rok przed tobą a o waszym ojcu słuch zaginą. Jean myślała, że odpuścił, że zostawi ciebie i ją w spokoju. Jednak się myliła. Niestety nie wiem co dokładnie się stało jednak słyszałam od twojej matki, że Jack ( imię ojca dziewczyn) wrócił do miasta. Wiele razy widziałam jak się kłócą i tak często widoczne siniaki na skórze Jean nie utwierdzały mnie w pozytywnych myślach.
-B... bił ją?- zapytałam łkając
-Prawdopodobnie choć ona nie chciała tego przyznać. Zabroniła mi również o tym komukolwiek mówić. Jednego dnia poszłam do niej. Od rana miałam jakieś niepokojące przeczucie a wtedy Jean nie odzywała się cały dzień. Przeszłam więc do niej. Nie znalazłam nikogo w żadnym z pokoi. Gdy została mi jeszcze sypialnia... weszłam do niej i zobaczyłam ją leżącą na łóżku... bladą...
-Proszę niech pani już nie opowiada. Wiem co się dalej działo.- byłam roztrzęsiona zresztą moja towarzyszka również
Jak to możliwe. Zawsze myślałam, że mój ojciec to dobry człowiek. Fakt zostawił nas ale nie sądziłam,że jest w stanie podnieść rękę na kobietę... na swoją żonę... matkę swoich dzieci. Jednak coś mi nie pasowało w tej całej historii.
-Proszę pani?- spojrzała na mnie- ale coś się nie zgadza. Mój ojciec odszedł po narodzeniu Olivie- kiwnęła głową- dwa lata przede mną- chyba rozumiała już do czego zmierzam ponieważ jej twarz przybrała bliżej nie określony wyraz- więc nie możliwe jest by był moim ojcem. Nie było go w tedy. W... więc kto nim jest? Czy moja mama miała...- nie skończyłam- chyba powinnam już pójść- kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem
Łzy powoli skapywały po moich policzkach gdy wybiegłam z domu. Chciałabym móc się do kogoś przytulić. Chciałam mieć przy sobie...
-Niall.- szepnęłam gwałtownie stając i wpatrując się w chłopaka naprzeciw
Nie mogłam uwierzyć. Co on tu robił? Przez chwilę po prostu obserwowałam go lecz po chwili z delikatnym uśmiechem rzuciłam się na niego. Jego ramiona otoczyły mnie w pocieszającym uścisku. Słona ciecz znów spływała tym razem mocząc koszulkę Horana.
-C... co ty tu robisz?
-Lepsze pytanie by było dlaczego mi nie powiedziałaś.
-Nie chciałam cię martwić. I tak masz swoje zmartwienia.
-Ale nie są one ważniejsze od twoich. Proszę cię mów mi o takich rzeczach. A właściwie to czemu teraz płaczesz?
-Później ci opowiem. To nie jest najlepsze miejsce na wyjaśnienia. Chodźmy do hotelu.
-Hotelu?
-Wszystko ci wyjaśnię.
-Za co?
-Nie było mnie przy tobie gdy mnie potrzebowałaś. Cierpiałaś a ja znów cię zawiodłem.
-Niall... ty mnie nigdy nie zawiodłeś. To ja ci nie powiedziałam. To moja wina.
-Keith...
-Nie gadaj głupot. Jesteś teraz przy mnie i to jest najważniejsze- uśmiechnął się delikatnie
-Kocham cię wiesz?- spytał
-Wiem, ja ciebie też.- przytulił mnie do siebie i lekko pocałował w policzek
-Chcę wrócić do Londynu, do domu.
-Szkoda, liczyłem, że pokarzesz mi miasto- zażartował
Zaśmiałam się z jego komentarza i mocniej wtuliłam.
-Jak chcesz to samolot jest po południu
-Dziękuję.- delikatnie złączyłam nasze usta- a miasto jeszcze kiedyś zobaczysz- powiedziałam a chwilę później zasnęłam wtulona w mojego Irish Boy'a...
Taki króciutki mi wyszedł. Liczę, że się spodoba choć trochę mi nie wyszedł zwłaszcza początek. Jednak zdjęcie podoba mi się najbardziej z całego rozdziału (XD). Wiem, że tego nie przeczytają, ale chcę pogratulować chłopakom nagrody za Best Video oraz Global Success. Naprawdę zasłużyli. ;)
-Napijesz się czegoś kochana?- przerwała ciszę
-Nie, dziękuję. Chciałam tylko spytać... co się właściwie stało z moją mamą- nie mogłam powstrzymać drżenia w głosie
Kobieta posmutniała. Odwróciła głowę i przez dłuższy czas nad czymś rozmyślała. Nie chciałam jej przerywać. Wiedziałam, że musi zebrać myśli. Na pewno nie jest jej łatwo o tym mówić. Wzięła jeszcze głęboki wdech zanim zaczęła.
-Nie wiem czy wiesz ale twoja mama miała pewne problemy.
-Jakie problemy, nigdy nic nie mówiła.
-Nie chciała ciebie... was martwić. Zapewne dowiedziałaś się, że twój ojciec gdy odchodził od Jean zabrał ze sobą Olivie.- pokiwałam głową- uważał, że nie jest gotowa na bycie matką. Mała wtedy dopiero 19 lat. Dwa lata później gdy urodziłaś się ty chciał również ciebie jej odebrać. Jednak wtedy Jean się postawiła. Powiedziała, że nie odda swojego dziecka i skoro on nie pozwala jej widywać się z Olivie nie zobaczy ciebie. Między innymi dlatego nigdy nie słyszałaś o swojej siostrze ani nie widziałaś ojca. Ze tego co słyszałam Olivie przeprowadziła się do Londynu rok przed tobą a o waszym ojcu słuch zaginą. Jean myślała, że odpuścił, że zostawi ciebie i ją w spokoju. Jednak się myliła. Niestety nie wiem co dokładnie się stało jednak słyszałam od twojej matki, że Jack ( imię ojca dziewczyn) wrócił do miasta. Wiele razy widziałam jak się kłócą i tak często widoczne siniaki na skórze Jean nie utwierdzały mnie w pozytywnych myślach.
-B... bił ją?- zapytałam łkając
-Prawdopodobnie choć ona nie chciała tego przyznać. Zabroniła mi również o tym komukolwiek mówić. Jednego dnia poszłam do niej. Od rana miałam jakieś niepokojące przeczucie a wtedy Jean nie odzywała się cały dzień. Przeszłam więc do niej. Nie znalazłam nikogo w żadnym z pokoi. Gdy została mi jeszcze sypialnia... weszłam do niej i zobaczyłam ją leżącą na łóżku... bladą...
-Proszę niech pani już nie opowiada. Wiem co się dalej działo.- byłam roztrzęsiona zresztą moja towarzyszka również
Jak to możliwe. Zawsze myślałam, że mój ojciec to dobry człowiek. Fakt zostawił nas ale nie sądziłam,że jest w stanie podnieść rękę na kobietę... na swoją żonę... matkę swoich dzieci. Jednak coś mi nie pasowało w tej całej historii.
-Proszę pani?- spojrzała na mnie- ale coś się nie zgadza. Mój ojciec odszedł po narodzeniu Olivie- kiwnęła głową- dwa lata przede mną- chyba rozumiała już do czego zmierzam ponieważ jej twarz przybrała bliżej nie określony wyraz- więc nie możliwe jest by był moim ojcem. Nie było go w tedy. W... więc kto nim jest? Czy moja mama miała...- nie skończyłam- chyba powinnam już pójść- kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem
Łzy powoli skapywały po moich policzkach gdy wybiegłam z domu. Chciałabym móc się do kogoś przytulić. Chciałam mieć przy sobie...
-Niall.- szepnęłam gwałtownie stając i wpatrując się w chłopaka naprzeciw
Nie mogłam uwierzyć. Co on tu robił? Przez chwilę po prostu obserwowałam go lecz po chwili z delikatnym uśmiechem rzuciłam się na niego. Jego ramiona otoczyły mnie w pocieszającym uścisku. Słona ciecz znów spływała tym razem mocząc koszulkę Horana.
-C... co ty tu robisz?
-Lepsze pytanie by było dlaczego mi nie powiedziałaś.
-Nie chciałam cię martwić. I tak masz swoje zmartwienia.
-Ale nie są one ważniejsze od twoich. Proszę cię mów mi o takich rzeczach. A właściwie to czemu teraz płaczesz?
-Później ci opowiem. To nie jest najlepsze miejsce na wyjaśnienia. Chodźmy do hotelu.
-Hotelu?
-Wszystko ci wyjaśnię.
***
-... dlatego wybiegłam z tam tond zapłakana. To było o jedną wiadomość za dużo.- skończyłam swoją wypowiedź głębokim westchnięciem
-Przepraszam cię.- spojrzałam na chłopaka którego oczy niebezpiecznie się zaszkliły.
-Nie było mnie przy tobie gdy mnie potrzebowałaś. Cierpiałaś a ja znów cię zawiodłem.
-Niall... ty mnie nigdy nie zawiodłeś. To ja ci nie powiedziałam. To moja wina.
-Keith...
-Nie gadaj głupot. Jesteś teraz przy mnie i to jest najważniejsze- uśmiechnął się delikatnie
-Kocham cię wiesz?- spytał
-Wiem, ja ciebie też.- przytulił mnie do siebie i lekko pocałował w policzek
-Chcę wrócić do Londynu, do domu.
-Szkoda, liczyłem, że pokarzesz mi miasto- zażartował
Zaśmiałam się z jego komentarza i mocniej wtuliłam.
-Jak chcesz to samolot jest po południu
-Dziękuję.- delikatnie złączyłam nasze usta- a miasto jeszcze kiedyś zobaczysz- powiedziałam a chwilę później zasnęłam wtulona w mojego Irish Boy'a...
~.~
Taki króciutki mi wyszedł. Liczę, że się spodoba choć trochę mi nie wyszedł zwłaszcza początek. Jednak zdjęcie podoba mi się najbardziej z całego rozdziału (XD). Wiem, że tego nie przeczytają, ale chcę pogratulować chłopakom nagrody za Best Video oraz Global Success. Naprawdę zasłużyli. ;)